“Jungle Speed to wesoła gra dla całej rodziny, w której musisz wykazać się refleksem i szybkością. Jeśli w odpowiednim momencie chwycisz za totem, pozbędziesz się kart.”
Podczas moich rozlicznych podróży po Internecie natrafiłem na stronę firmy Week End Games Polska, wydawcy kilku gier na licencjach zagranicznych. Pośród proponowanych tytułów odnalazłem kilka, które wyraźnie mnie zaciekawiły. Zacząłem więc ich szukać po sklepach, zarówno internetowych jak i tych normalnych. Niestety, nie udało mi się nigdzie ich znaleźć. Zadzwoniłem więc na numery umieszczone na stronie i po krótkiej rozmowie umówiłem się na odbiór gier. Po niecałej godzinie miałem w plecaku kilka nowych nabytków, wśród nich właśnie Jungle Speed.
Pierwsze wrażenie
Gra zapakowana jest w nieduże pudełko ozdobione wzorkiem podobnym do maskowania zebry (tyle, że zebry nie są fioletowe). Można na nim przeczytać, że to wesoła gra, w której trzeba być „szybkim i zręcznym”. W środku znajduje się drewniany „totem”, 80 kart do gry zapakowanych w woreczek, oraz niedługa instrukcja. Wszystko to prezentuje się bardzo dobrze, karty są kolorowe, woreczek jest uszyty z wytrzymałego materiału, a „totem” jest wykonany z jednego, dobrze wyprofilowanego kawałka drewna.
Instrukcja
Zachęcony takim wykonaniem przystąpiłem do poznawania zasad. Na samym wstępie można przeczytać, że „grę wymyślili ponad 3000 lat temu członkowie plemienia Abulu ze Wschodniej Tryzopotamii. Zamiast kart używali oni liści eukaliptusa.” Jak zapewne się domyślacie, historia ta została wymyślona na potrzeby gry. Uważam to za miły akcent wprowadzający w odpowiedni klimat, a także tłumaczy „zebrowatość” pudełka, oraz obecność „totemu”.
Po dalszej lekturze dowiedziałem się, że w grze chodzi o to, żeby jak najszybciej pozbyć się swoich kart, co można uczynić łapiąc w odpowiednim momencie totem.
Zabawa jest urozmaicona kilkoma kartami specjalnymi, które dodatkowo dynamizują rozgrywkę.
Gra „w grze”
Po zapoznaniu się z instrukcją rozpocząłem poszukiwania osób chętnych do gry. Najpierw udało mi się znaleźć dwoje chętnych i po pierwszej rozgrywce doszliśmy do wniosku, że jest nas za mało i szukaliśmy kolejnych graczy. W ten sposób nasz grupa urosła do sześciu osób i można śmiało powiedzieć, że od 4-5 graczy gra zaczyna nabierać rumieńców (na kolejny wieczór staramy się zebrać grupę dziesięciu osób:)).
Na początku było trochę problemu z rozróżnianiem symboli na kartach, ponieważ są one do siebie bardzo podobne, ale właśnie o to chodzi! Jeśli gracz złapie za totem, gdy będzie miał na swojej karcie taki sam symbol (kolory nie mają znaczenia do momentu pojawienia się karty specjalnej) jak któryś z przeciwników to wygrywa „pojedynek”, a przegrany zabiera ze stołu karty swoje oraz zwycięzcy.
Natomiast, jeśli ktoś chwyci za totem w sytuacji gdy wydawało mu się, że ma taki sam kształt, a de facto tak nie było to zbiera karty od wszystkich graczy. Prowadzi to do dość zabawnych sytuacji, kiedy to gracze przez pewien czas porównują symbole, a po kilku sekundach rzucają się na totem :).
Jednak, żeby nie było zbyt nudno to w grze są trzy rodzaje kart specjalnych:
strzałki kolorowe – w momencie odkrycia tej karty ważny jest kolor, a nie kształt,
strzałki na zewnątrz – po pojawieniu się tej karty, wszyscy gracze „na trzy” odkrywają swoje karty jednocześnie i muszą szybko porównać swoje symbole,
strzałki do wewnątrz – kto pierwszy złapie totem po odkryciu tej karty, może położyć swoje karty pod totem. Traktowane jest to tak, jakby się ich pozbył.
Gracz, który pierwszy pozbędzie się swoich kart zostaje zwycięzcą, a rozgrywka trwa dalej, aż do momentu, kiedy zostanie tylko dwoje grających. Prowadzi to sytuacji z jaką nie spotykałem się w innych grach – tutaj często chce się przegrać, aby móc grać jak najdłużej!!! Nie ma tu miejsca na obrażanie i każdy jest zadowolony, niezależnie od tego czy był pierwszy czy ostatni.
Warto jeszcze dodać, że istnieje opcja gry dla dwóch osób. Wtedy każda ręka jest osobnym graczem, czyli tak jakbyśmy grali w czwórkę. Jednak na razie nie czułem się na siłach, aby wypróbować ten wariant. Poza tym, jeszcze nie miałem mniej niż czworo chętnych do gry.
Zalety
Jak już pisałem wcześniej, gra jest wykonana bardzo dobrze. Do tego szata graficzna i kolorystyka powinna ucieszyć nawet najbardziej wymagających estetów, do których zdaniem wielu mam zaszczyt się zaliczać.
Ogromnym atutem tej gry jest jej niska cena – ok. 20 zł! Dla lepszego rozeznania warto wiedzieć, że we Francji (która jest ojczyzną tej gry) kosztuje też ok. 20 ale nie złotych tylko euro (w USA odpowiednio 20$).
Wady
Minusem jest instrukcja, która zostawia kilka dość dużych niedomówień, których nie ma w wersji anglojęzycznej (do przeczytania na www.junglespeed.com ). Polecam więc zapoznać się z obiema wersjami, albo dogadać się między sobą przed grą, aby uniknąć niepotrzebnych nieporozumień.Na pudełku można znaleźć informację, że w Jungle Speed można grać do 80 osób, co moim zdaniem jest odrobinę przesadzone (nawet bardziej niż odrobinę), ale jeśli ktoś spróbuje kiedyś zagrać w takim tłumie to bardzo bym prosił o jakieś sprawozdanie z rozgrywki.
Podsumowując
Jungle Speed to bardzo dynamiczna grą, która zapewnia masę dobrej zabawy. Jest to, moim zdaniem, doskonała propozycja na imprezy, nawet w gronie osób, które nie lubią gier. W tym momencie to chyba jedyny poważny konkurent dla nieśmiertelnej Jengi.Jeśli szukacie przyjemnej rozrywki, która nie wymaga zbyt dużego wysiłku umysłowego (tak jak inna gra tego wydawnictwa – Abalone) to jest to idealna propozycja, więc nie zastanawiajcie się zbyt długo nad zakupem, zwłaszcza, że za taką cenę rzadko kiedy można kupić tak dobrą grę.
P.S. Przed grą warto sprawdzić, czy wszyscy gracze mają poobcinane paznokcie. Zapobiegnie to kilku ranom „drapanym”, które mogą powstać podczas walki o totem.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.