W Alibi ostatnio nie byłem, ale pobytu na Smolnej darować sobie nie mogłem. Wpadłem o tej najmniej adekwatnej godzinie gdy większość partii już się zaczęła i nie da się dołączyć. Na szczęście takich nie zajętych niczym dusz było więcej, więc można było coś zorganizować. Byle żeby było szybko, łatwo dało się wyjaśnić zasady i sporo osób mogło w to zagrać. Przy takich wymaganiach oczywistym kandydatem był…
6 Nimmt!
Dlaczego dwóm uczestniczącym w rozgrywce kobietom (Magdzie i Paulinie) szło najlepiej? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Faktem jest, że zbierały najmniejszą liczbę kart i najmniejszą ilość byczków. Facetom szło tragicznie. Najgorzej Pawłowi, Grześkowi i… mnie. Choć byłem oprócz Pauliny jedyną osobą, która dużo razy w to grała.
W końcu w ostatniej partii miało wyjaśnić się kto polegnie i zbierze najwięcej punktów. Ważyły się losy całej rozgrywki. Paweł był faworytem do zdobycia lukratywnej posady najsłabszego z najsłabszych. Niestety moja ambicja pokazała, że nie znosi konkurencji i o parę punktów udało mi się go przegonić. Jednocześnie zostając królem słabeuszy. Wygrała, jeżeli dobrze pamiętam, Paulina mając niewiele mniej punktów od Magdy.
Emira
Emira miała być gwoździem programu mojego pobytu na Smolnej. Ustawiłem się z ja_nem na jej testowanie. Zebraliśmy się w składzie Paulina, Ewa, Daniel, ja i ja_n po czym po wyjaśnieniu reguł przystąpiliśmy do rozgrywki. O zasadach nie będę nic pisał bo zrobił to doskonale ja_n, dwa Page Downy niżej. Podzielę się tylko wrażeniami i samą partią.
Emira otarła się o znakomitość. Niestety z powodu paru irytujących wad trzeba uściślić, że TYLKO się otarła. Gdyby autorzy bardziej ją dopieścili mogli uzyskać rewelacyjną grywalność. Sam pomysł wcielania się w emira i pozyskiwaniu branek do haremu uważam za wyjątkowo oryginalny. Temat wciąga na całego, pozwala faktycznie przenieść się w przedstawiany klimat. Poprawić sobie dobre maniery, urodę czy ubiór? Rozbudować pałac czy polepszyć prestiż? Jak przekonać naszą księżniczkę, żeby wybrała nas, a nie konkurentów? Z tym wszystkim musimy sobie na bieżąco radzić.
Gra generalnie ma dobrą, rozbudowaną mechanikę. Jest wiele wyborów, sporo taktyk prowadzących do zwycięstwa. Niestety jak pisałem parę rzeczy irytuje. Po pierwsze karty wydarzeń. Są potwornie niezrównoważone. Jest kilka świetnych, które zawsze się przydadzą (zmiana wymagań księżniczki), są takie, które rzadko dają nam zauważalny zysk (np. danie większego przychodu wszystkim graczom; uczestnik wydał kasę na kupno karty, a co za to ma? Zysk dla wszystkich!). Jednak największą bolączką jest sposób wyboru wybranek. Przychodzą one w sposób losowy. Stąd jeżeli gracz akurat utrafi i rozwinie te elementy, które akurat będą akceptować pojawiające się księżniczki to zdobędzie ich sporo. Jeżeli nie zgadnie i nie trafi, to nie będzie miał ich wiele i będzie się niecierpliwił. A we wszystkich cechach i tak nie można być najlepszym.
W naszej rozgrywce wszystkie wady Emiry wypełzły na wierzch. Ja skoncentrowałem się na wielbłądach, aby mieć pierwszeństwo w licytacji. Specjalnego zysku z tego nie było, choć straty też nie, bo za dromadery nie płaci się zbyt wiele. Z cech na które mogą lecieć panienki wybrałem wygląd. Poprawiłem maniery, kupiłem ciuszki, przyciąłem brodę i wąsy, byłem prawie bezkonkurencyjny. Co z tego. W czasie gry tylko jedna pojawiła się księżniczka co ceniła urodę swojego emira. Pozostałe dopiero pojawiłyby się w przyszłości, ale niestety gra się już zakończyła. Paulina na przykład próbowała być we wszystkim niezła, inwestowała w każdą cechę, co skończyło się tym, że nie udało jej się zdobyć ani jednej wybranki. Pozostali gracze, którzy zainwestowali w prestiż i pałac mieli wiele chętnych białogłów. Bo akurat pojawiły się takie dziewczyny, które te cechy ceniły najbardziej.
Ostatecznie rozgrywkę wygrał ja_n, zupełnie nagle, zaskakując wszystkich (siebie również). Mianowicie udało mu się wygrać licytacje, której wygrać nie powinien był, gdyby Paulina się nie zagapiła. Pieniędzy by mu nie wystarczyło na utrzymanie księżniczek gdyby nie okazało się, że jedna ze zdobytych ma specjalną funkcję, że nie trzeba jej utrzymywać. Cała te szczęśliwa kumulacja zdarzeń, połączona ze sprytnym zamienieniem przez ja_na wymagań jakie chciały wybranki, dała mu zwycięstwo w grze.
Cała rozgrywka trwała między 2,5 a 3 godzinami. Co nie jest na pewno krótkim czasem, ale zupełnie go nie czułem. Minęło mi to błyskawicznie. Reasumując ciekawa gra, choć nie pozbawiona wad wpływających na grywalność całego produktu i jego replayability.
Blue Moon City
Kolejna szybka rozgrywka w zapowiadanego przez Galaktę Blue Moona City. Tym razem partia toczyła się dynamicznie, ale bez polotu. Panowała zupełna cisza i brakowało mi jakiś komentarzy, wczucia się w rozgrywkę, emocji. Jakoś tak każdy robił swoje i specjalnie nie rozwodził się nad ruchami. Zwycięzcą został Geko, choć różnice pomiędzy poszczególnymi graczami były niewielkie i rywalizacja toczyła się do samego końca.
Na Smolnej grano jeszcze w Neuroshime Hex, Biurokrację, Power Grid, Republic of Rome, Game of Throne, Bang! oraz parę innych tytułów. I tradycyjnie już zapomniałem aparatu i zdjęć ni ma.