Spoglądam na swoją ciągle rozrastającą się kolekcję gier i zauważam pewną właściwość. Nowsze gry nie są tak ograne jak starsze. Pierwsze tytuły mają na koncie kilkadziesiąt (kilkaset!) rozegranych partii, nowsze… różnie, ale przeważnie kilkanaście. Faktem jest, że do nowszych częściej będę wracał, ale w stare również lubię ciągle zagrać.
Dlaczego o tym piszę? Bo zauważyłem tendencję na forach g-p ale również u nas na blogu zbyt szybkiego oceniania gry. Odpakowujemy nowy produkt, zaczynamy grać i czasami po jednej grze opisujemy swoje przemyślenia. Pół biedy gdy jest to robione z założeniem, że to wstępne przyjrzenie się nowej grze. Gorzej gdy czytający biorą to za omen.
Gry to zabawa która dostarcza nam sporo przyjemności, ale która często zaprojektowana jest w ten sposób, by pełną radość osiągnąć po wielu grach. Pomijam gry logiczne, które człowiek często poznaje długo, nawet całe życie. Ocenienie go po partii, dziesięciu dla wszystkich wydaje się śmieszne… a jak jest z resztą planszówek?
Świetnym przykładem jest Wolfgang Kramer. Jego gry z każdą kolejną partią stają się coraz lepsze. Po pierwszej można określić to czy podoba nam się wykonanie, wstępna miodność, tematyka… ale pełną mechanikę poznajemy po kilkunastu-kilkudziesięciu partiach.
No i mamy problem. A dokładnie mają go recenzenci. Wyobraźcie sobie kilkadziesiąt partii Puerto Rico i po nich recenzję. PR to zły przykład. Wyobraźcie sobie kilkadziesiąt partii Gry o Tron. Pierwsza recenzja pojawiła by się po pół roku ?
Na szczęście nie jest tak źle. Większość gier jest na tyle prosta w mechanice, że można je ocenić po kilku partiach. Praktyka również w tym pomaga.Poza tym pojawia się sporo recenzji i potencjalni klienci mogą poczytać o tytule w kilku źródłach.
Ze swojej strony proszę o delikatną ocenę po pierwszym kontakcie z nowym produktem. Szczególnie gdy wydaje nam się że gra nie jest zbalansowana, w mechanice są zbędne elementy… pamiętajmy że te tytuły niejednokrotnie miały kilkadziesiąt (kilkaset?) testów. Nie namawiam nikogo do grania w dany tytuł na siłę… jeśli się nie podoba, trudno… ale nie oceniajmy zbyt szybko i zbyt ostro nowego tytułu.
Żeby było wszystko jasne i nie pojawiały się niedomówienia, inspiracją tekstu są moje testy przed napisaniem recenzji Maharajy, opisy Puerto Rico jaki ostatnio gdzieś mi się nawinął i komentarze w kilku miejscach do Emiry w którą nie grałem 🙂