Home | Gra Roku – odrodzenie

Gra Roku – odrodzenie

Jako, że nie mam czasu na prowadzenie długich polemik via forum pozwolę sobie wyłożyć swoje spojrzenie na tegoroczną i przyszłą nagrodę Gry Roku korzystając z bloga. Temat jest na tyle gorący i wywołuje tak skrajne emocje, że byłoby błędem siedzenie cicho i tylko przysłuchiwanie się całej dyspucie. Szczególnie, że byłem tym razem w tzw. instytucji ekspertów i miałem wpływ na to co zostanie nominowane.

Czy Gra Roku 2007 się skompromitowała?

Słowo ‘skompromitować’ to bardzo pejoratywne słowo w kontekście tego co się stało i używane najczęściej przez osoby, które nie pomyślą nad tym co powiedzą. Albo po prostu chcą użyć tego słowa jako hiperboli. Innego sensu nie widzę. Dlaczego? Ponieważ nagroda mogłaby się skompromitować gdyby na przykład instytucja ekspercka dostała w łapę i nominowała konkretną grę. To byłaby kompromitacja jak najbardziej. Nie nadużywajmy pewnych słów, no chyba, że nie rozumiemy ich znaczenia.

Oczywiście to co się stało na pewno nie zasługuje na poklask. Zapomnienie o istotnym punkcie regulaminu jest jak najbardziej warte krytyki i bez wstydu się na pewno nie obejdzie. Cóż tak wyszło, mógłbym podać pewnie całkiem wiele racjonalnych powodów dlaczego taka pomyłka nam się wkradła, ale nie ma to teraz specjalnie sensu i poza tym nic to już nie zmieni. Przyznaliśmy się do błędu, przeprosiliśmy, prosiliśmy o rozpoczęcie dyskusji o nowej postaci nagrody. Cóż więcej w tym wstydliwym temacie? Chyba najlepiej szybko zapomnieć i mieć nauczkę na przyszłość, że nie da się prowadzić wyborów Nagrody Roku bez wnikliwego opanowania regulaminu i poświęcenie znacznie więcej czasu niż każdy z nas miał do dyspozycji.

Jaki system wyboru nagrody?

Wciąż toczy się dyskusja na temat wyższości jednego systemu głosowania nad drugim. Czyli czy system australijski czy punktowy. Pierwszy ma sporo zalet, ale też jedną poważną wadę: nie jest intuicyjny i chwilę trzeba ruszyć mózgownicą, żeby go zrozumieć. System punktowy przeciwnie ma kilka poważnych wad, ale jest banalnie prosty jeżeli chodzi o zasady działania. Wciąż w tym temacie od roku (jeżeli nie więcej) spierają się te same osoby i wciąż nie przekonały się do swoich stanowisk. Sądzę, że już nigdy się nie przekonają, bo mają w tej sprawie inne spojrzenie na życie i koniec. Jeżeli chodzi o mnie osobiście to w tej materii jest mi kompletnie wszystko jedno. Nagroda roku musi być, ale czy będzie wybierana punktowo czy systemem australijskim, wszystko mi jedno. A tak dokładnie to było mi wszystko jedno do tej pory…

Dzisiaj postąpiłbym inaczej. Jedną z zalet wprowadzonego przez nas systemu miałoby być od razu rozstrzygnięcie kto jest zwycięzcą, bez żadnych remisów itp. Pomimo, że wszyscy eksperci twierdzą, że go zrozumieli, u nikogo się nie zapaliło światełko, że remis nie może mieć miejsca. Czyli po prostu system okazał się do niczego. Nie zwrócił naszej uwagi w jednej z najważniejszych kwestii, do których miał służyć. Kosztem skomplikowania zasad mieliśmy mieć system, który nas zabezpieczy przed remisem oraz będzie uczciwszy w stosunku do traktowania głosów poszczególnych osób. Okazało się przed niczym nas nie zabezpieczył, a wynik byłby taki sam jakby było nawet superprymitywne i nie do końca uczciwe 3-2-1. Ludzie to ja się pytam: po co takie zabiegi? Dziś stawiam na nieuczciwy, banalny system punktowy, bo system australijski nie dał nam tego co miał w oczywisty sposób dać.

Poza tym wyrzuciłbym go też z czysto cwaniackiego powodu. Wszyscy Nataniela rozumieją, wszyscy wiedzą, że człowiek jest omylny, ludzie są w stanie nawet wybaczyć ekspertom, że nie zauważyli błędu, ale i tak tkwi w nich pragnienie zadośćuczynienia, mówiąc prosto z mostu lud pragnie krwi! Ktoś powinien za to odpowiedzieć – żywy czy martwy. I w tym momencie zrobiłbym z kozła ofiarnego po prostu system australijski. Głupie? Niedorzeczne? Pozornie. Pozbywamy się jednocześnie tego co nie spełniło oczekiwań, a po drugie najbardziej niepocieszeni wydarzeniami ostatnich dni będą na swój sposób ukontentowani. Będzie znak, że organizatorzy się jakoś rozliczyli z błędów i wyciągnęli wnioski. Prymitywne, ale moim zdaniem ma w sobie cwaniacką mądrość i może zadziałać.

Dlaczego jedna nagroda.

Ideałem dla wielu byłyby dwie nagrody – ekspertów i graczy. Dlatego, że po pierwsze brali by udział znawcy, nie podatni na komercję i reklamę, a wybierający grę naprawdę wybitną. A po drugie każdy gracz też miałby wpływ na nagrodzenie jakieś jego zdaniem dobrej gry. Brzmi naprawdę jak salomonowe rozwiązaniem, problem z tym, że nie ma kompletnie powiązania z naszą rzeczywistością. Dlaczego? Po pierwsze ignoruje, że nasz rynek planszówkowy jest malutki. Obecnie rozpropagowanie jednej nagrody jak się okazuje jest czymś niezwykle trudnym. Jak pokazują fakty nawet przy jednej nagrodzie jej organizatorzy nie byli w stanie dogadać się z laureatem (i vice-versa) w tak trywialnej sprawie jak umieszczenie loga na pudełku. To co dopiero dwie nagrody i dwaj laureaci. Dwa razy więcej pracy przy późniejszych sprawach z dostarczeniem nagrody, staraniem się o jej propagowanie, docenianiem przez wydawcę itd.? Nigdy w życiu.

Nagroda musi być jedna, bo planszówki nie są pępkiem świata. Bo są obecnie popularnym hobby, ale i tak bardzo, bardzo niszowym. Osoby, które się trochę bardziej, dość aktywnie, interesują planszówkami to w całej Polsce ledwo kilkaset osób. Gry kupuje oczywiście dużo więcej, ale ich często nie obchodzą żadne wybory nagród, a tym bardziej całe zamieszanie nad systemem głosowania itp. Możemy sobie stworzyć nawet dziesięć nagród, aby uszczęśliwić wszystkie nasze preferencje i pragnienia, ale skończy się tylko rozwarstwieniem całej inicjatywy. Istotna nagroda musi być jedna, bo na więcej nas po prostu nie stać. Smutne, ale prawdziwe.

Dlaczego nagroda wybierana przez znawców.

Dawniej nie miało to dla mnie większego znaczenia. Gier było niewiele. Bardzo mało tych dobrych pozycji, niewielu znawców, mało reklam i planszówek wspieranych marketingowo. Rok 2006 był boomem spotkań. Wszystko wskazuje, że rok 2007 będzie rokiem planszówkowego boomu. Zaczyna być naprawdę dużo gier. Dużo gier wybitnych, dużo gier ostro reklamowanych. Wiele gier, które ciężko jednoznacznie wartościować i potrzeba często pewnej wiedzy, aby stwierdzić, czy ta gra jest wybitna na tle innych. Zaczyna pojawiać się poważna przepaść między grami wybitnymi a popularnymi. Dlatego dziś głosuję za jedną nagrodą – nagrodą wybieraną przez znawców. Tym bardziej jestem za takim rozwiązaniem odkąd dowiedziałem się, że właśnie to preferują wydawcy i sklepy. Bo to właśnie oni będą ją wykorzystywać jako logo na pudełkach, czy w reklamach przy sprzedaży. I to oni będą przy okazji planszówki popularyzować. A jakby ktoś zapomniał to jest to główny i niezmienny cel całego przedsięwzięcia zwanego Grą Roku.

Problem jest jednak niestety też taki, że wiele osób patrzy z czysto egoistycznego punktu widzenia na całą nagrodę. Traktuje ją jak swoją ankietę – “Oddać ekspertom? A ja?! A ja?! Przecież też się znam! Też chcę głosować!”. I co z tego, że nawet się zna? Co z tego, że są pewnie osoby, które może się nie wychylają, ale znają się lepiej od niektórych ekspertów. Problem w tym, że w masowym głosowaniu ich głos znawcy zginie. Zawsze jest więcej osób,
które orientują się bardzo przeciętnie. Znawca przestaje się liczyć, wygrywa gra popularna.

Wszyscy chcemy natomiast żeby nagroda była prestiżowa. Żeby miała namiastki wyróżnienia wysokiej jakości. A niestety tak to jest na świecie, że to co jest prestiżowe i do czego ludzie mają zaufanie nie jest wybierane przez wszystkich jak leci. Nagroda Nobla nie jest wybierana przez wszystkich Szwedów albo mieszkańców naszego globu, ale najpierw nominacje wybiera kilka tysięcy ekspertów z całego świata, a ostatecznie nagrodę przyznaje komitet złożony z kilku osób. Nagrodę Pulitzera przyznaje od razu niezależna komisja ekspercka, nie wszyscy, którzy czytają gazety. Oscarem nie nagradzają wszyscy, którzy oglądają filmy, ale Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej w skład, której wchodzą najwięksi znawcy. Nagroda Grammy to nie wybór tych co słuchają muzyki w ogóle, ale decyzja Narodowej Akademii Sztuki i Techniki Rejestracji. Podobnie z innymi prestiżowymi wyróżnieniami, na czele ze Spiel des Jahres i International Gamers Awards.

Od każdego z nas teraz zależy czy mamy tyle dojrzałości, żeby poświęcić własne pragnienia i chęci w imię czegoś większego i ważniejszego. Czy jesteśmy w stanie poświęcić nasze szlacheckie przywileje planszówkowego gracza w imię istnienia Nagrody Roku, która jest ceniona i ma znaczenie. Czy chcemy, aby Nagroda Roku była nagrodą z prawdziwego zdarzenia czy jednak niczym więcej jak tylko plebiscytem, ignorowanym przez media, wydawców i sklepy.

About jenny

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger