
Gdzieś w okolicach 50 minuty meczu
Manchester United – Chelsea realizator meczu pokazał nam
Wayna Rooneya powoli przemierzającego boisko. Napastnik
Manchesteru z grymasem bólu trzymał się za pachwinę. Komentatorzy meczu wspomnieli o kłopotach zawodnika z kontuzją i zaczęli debatować nad możliwościami nieuchronnej zmiany, którą musi przeprowadzić trener
Manchesteru. Minęła jedna minuta, druga, mecz toczył się swoim rytmem, realizator jeszcze ze dwa razy pokazał powoli drepczącego po boisku
Rooneya. Zmiana była nieunikniona.
Nim jednak nastąpiła, stało się coś niezwykłego. Obrońca
Chelsea Londyn pomylił się i wypuścił za siebie piłkę. W jednej chwili
Rooney wystrzelił do niej, minął go, przejął piłkę, wyprzedził jeszcze jednego obrońcę, wpadł w pole karne i gruchnął z prawej nogi tak, że piłka niemal złamała słupek, od którego się odbiła wpadając do siatki. Po strzelonym golu
Rooney nie biegł świętować do kibiców. Nie skakał. Nie uśmiechał się. Nie zrywał z siebie koszulki. Z wyrazem bólu pokazał, że potrzebuje natychmiastowej zmiany. Facet ledwo chodził. W tej jednej chwili, w tej chwili, gdy ważyły się losy meczu, w tym momencie, gdy na jego barkach spoczywał los drużyny,
Rooney zagryzł zęby i wykrzesał z siebie nadludzkie siły na te pięć, sześć sekund morderczego biegu i na potężny strzał.Zachodzicie pewnie w głowę, jak połączę gol
Manchesteru z grami planszowymi. Niestety, nijak tego nie połączę. Dzisiejsze dwa akapity nie są o grach planszowych, są o
Waynie Rooneyu, facecie, który ledwo chodził po boisku, który przez kilka minut dawał znać, że potrzebuje zmiany, a jednak w jednej, kluczowej chwili zagryzł zęby i ruszył z piłką jak demon, pomknął na bramkę, choć noga piekła jak żywy ogień i huknął z całych sił, czując pewnie w tej chwili jakby ktoś przyłożył mu gorące żelazo do ciała. Oddaję szacunek dla jego poświęcenia. A o grach napiszę za tydzień. I tydzień później. I kolejnego tygodnia. I za miesiąc też napiszę wam o grach. Będzie jeszcze ku temu wiele okazji. Dziś jednak – wyjątkowo – pozwólcie, że skłonię się w pas
Rooneyowi. Kłaniam się, panie
Rooney.