Home | Tinners’ Trail

Tinners’ Trail

Tinners’ Trail to pierwsza gra z nowej serii Martina Wallace Treefrog Line. Jak zapowiada sam twórca mają to być tytuły wydane w 1500 egzemplarzach, wszystkie specjalne oznaczane i numerowane, zamawiane bezpośrednio przez stronę wydawnictwa Warfrog. Pierwsze egzemplarze gry pojawiły się wśród zmawiających, w skutek czego udało mi się rozegrać pojedyńczą partię i pozwolę sobie kilka słów napisać o najnowszym dziele słynnego Wallace’a.Tinners’ Trail dzieje się w dziewiętnastowiecznej Kornwalii ogarniętej przemysłowym szałem. Gracze kierują górniczymi kompaniami, których celem jest po pierwsze zarobienie jak największych pieniędzy na wydobyciu cyny i miedzi, a po drugie zainwestowanie ich w dobra w Walii (co wiąże się ściśle ze zdobyciem punktów zwycięstwa).

Od razu trzeba uczciwie przyznać, że pomimo abstrakcyjnego wyglądu (dużo drewnianych kostek, suche opisy na planszy) czy pozornie egzotycznych reguł, Wallace postawił duży nacisk na odwzorowanie ówczesnych realiów. Stąd bardzo ważne jest, aby osoba tłumacząca reguły nie opuszczała fragmentów o tym, czym podyktowane są dane mechanizmy gry. Jeżeli opuści to gracze otrzymają zbitkę szalonych rozwiązań, bez ładu i składu. Jeżeli wręcz przeciwnie umotywuje reguły to będziemy mieli do czynienia z sympatyczną edukacyjną przygodą. Dowiemy się jak bardzo ówcześni górnicy musieli radzić sobie z żywiołem wody, jak zwiększało to koszty wydobycia surowców, jak trudne do przewidzenia były zmiany cen czy odkrycie atrakcyjnych miejsc do wydobycia. Wtedy o wiele fajniej i ciekawiej się gra.

autor: gamephotos

W czasie rozgrywki więc licytujemy się o kolejne miejsca do wydobycia, stawiamy tam kopalnie, zatrudniamy robotników, odpompowujemy wodę z działek, budujemy porty, koleje i kanały drenażowe. Następnie wydobywamy surowce, sprzedajemy je i inwestujemy w dobra w Walii. Wszystko prosto, w pigułce, ale jednocześnie akcentując najważniejsze kwestie ekonomiczne opisywanego tematu.

Jeżeli chodzi o mechanikę najbardziej przypadły mi do gustu dwa rozwiązania. Po pierwsze upływ czasu podobny do tego z Jenseits von Theben, choć ciekawiej rozbudowany i mający jeszcze większe znaczenie w czasie rozgrywki. Dla tych co go nie znają, powiem tylko, że sprowadza się do tego, że za różne czynności płacimy różną długość czasu, a kolejność przy stole (i tym samym kto aktualnie wykonuje turę) determinuje właśnie najmniejsze wykorzystanie czasu. Druga rzecz, która mi się podoba to ciągła walka z wodnym żywiołem, zalewanie naszych działek przy pogłębianiu kopalni czy zmniejszanie zagrożenia ze strony wody przez różne przedsięwzięcia (budowa portu lub kanałów drenażowych).

autor: GeoMan

W grze element losowy został miejscami dość mocno zaakcentowany. Wynika to podobno przez dokładne zasymulowanie ówczesnych zjawisk związanych z górniczym biznesem w Kornwalii. Stąd nasze decyzje co do wyboru działek czy zarządzania mają wpływ na rozgrywkę, jednak miejscami nie determinują jeszcze kwestii zwycięstwa. Radykalna zmian cen (wzrost cen surowca, których przeciwnicy mają dużo, a spadek cen surowca, których my mamy dużo) czy odkrywanie mało atrakcyjnych działek mogą nam mocno pokrzyżować plany.

Tinners’ Trail zwany był – tuż po ogłoszeniu planów zrobienia tej gry przez Wallace’a – lżejszym i krótszym Brassem. Stwierdzenie to raczej nie przetrwało próby czasu. Do Brassa gra się nie umywa, nie dostarcza takich emocji i przyjemności z grania jak utytułowany poprzednik. Co więcej, choć na pewno jest trochę lżejsza, nie wydaję mi się, żeby była poważnie krótsza. Rozgrywkę potrafią mocno spowalniać licytacje oraz uprawianie w myślach, przez graczy, przeliczenia swoich czynności na gotówkę (przed podjęciem decyzji). Nie jest to oczywiście słaba pozycja, ma swoje ciekawe elementy, mechanizmy, a przede wszystkim edukacyjny aspekt rozgrywki. Spróbować warto, ale czy nie będzie się kurzyć po dwóch, trzech partiach? Tego nie gwarantuję.

About jenny

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger