
Gra wg powyższych zasad jest przyjemna, ale jednak mocno losowa (tak, tak, byłem przedostatni) i sprowadzająca się do zaufania intuicji lub wykonania prostych przeliczeń z dziedziny rachunku prawdopdobieństwa. Dzisiaj wpadł mi do głowy wariant, który może rozgrywkę trochę skomplikować i uatrakcyjnić. Mianowicie wariant drużynowy. Partnerzy (to wariant wyłącznie dla czterech graczy) siadają na przemian i starają się współpracować w trakcie rozgrywki. Gra toczy się na normalnych zasadach (tak jak indywidualnie), ale wygrywa lub przegrywa cały zespół. Pieniądze zarobione przez zespół są przy tym równe… kwocie zarobionej przez bogatszego z jego członków. To, ile zarobił ten biedniejszy nie ma znaczenia, chyba że jako kryterium rozstrzygania remisów.
Takie kryterium zwycięstwa narzuca zespołom nieco inny sposób gry – trzeba oczywiście łupić przeciwników i zmuszać ich do płacenia na naszą rzecz, ale to nie wszystko. Trzeba także zadbać o właściwy przepływ gotówki w ramach zespołu – dość szybko trzeba się zdecydować kto będzie tym bogatszym i starać się grać tak, żeby on zarabiał nie tylko na przeciwnikach, ale także na partnerze. I żeby pod żadnym pozorem nie wchodził na dywany partnera, bo to powoduje przepływ gotówki wewnątrz zespołu, ale w zupełnie niesłuszną stronę.
Takie sformułowanie przepisów może oznaczać też, że biedniejsi partnerzy będą chwilowo zupełnie bez gotówki (co w normalnej grze też jest możliwe, ale praktycznie się nie zdarza). Wówczas stają się niewypłacalni i nie płacą tym, których dywany depczą. Mam zamiar wypróbować ten wariant przy okazji rozgrywki czteroosobowej, ale może ktoś z was zdąży przede mną. Dajcie znać jeśli tak się stanie.