Na pomysł napisania poradnika nie wpadłem sam, ba uważam że nie do końca się do tego nadaję. Zmusili mnie do tego moi współredakcyjni koledzy, a dokładnie Marek i Szymon. Te kilka gier które udało mi się wydać nie robi ze mnie autora, aczkolwiek po pewnym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że moje małe doświadczenie może komuś pomóc – dałem się przekonać. Poradnik w założeniach ma składać się z 10 rozdziałów. Jedne będą krótsze, drugie dłuższe… być może można by je złożyć w mniejszej liczbie, ale tak sobie wymyśliłem… no i tak będzie 🙂 A teraz żeby już nie przedłużać…
Rozdział 1
Po co to wszystko
No właśnie, po co robimy gry. Powodów może być kilka, możemy chcieć zostać sławnymi, możemy marzyć o dużych pieniądzach, a może chcieć komuś zaimponować… wydaje mi się, że powyższe nie są najlepszymi pomysłami. Zostanie sławnym nie może być celem, może jednak do tego doprowadzić ;-); o pieniądzach na razie warto zapomnieć… przynajmniej w Polsce; zaimponować można prościej np. skacząc na linie z dachu… a więc po co?
Uwielbiam grać. Od kiedy pamiętam grałem, jedną z moich ulubionych zabawek były figury szachowe, którymi bawiłem się gdy mój tata rozgrywał partie z sąsiadem. W podstawówce zakochałem się w go, ale oczywiście grałem również w inne gry z tamtej epoki. Gdy na świecie pojawiła się Klaudia – moja starsza córka – zaczęliśmy z żoną kupować jej gry, między innymi z wydawnictwa które ostatnio wydało mój tytuł 🙂 W pewnym momencie u nas w domu zawitało Cluedo… i wtedy zaczęła się moja fascynacja grami innymi niż tylko logiczne.
Gry niestety są drogie, można mówić o ich walorach edukacyjnych, porównywać ceny do cen biletów kinowych dla całej rodziny, ale jak by nie było, nie jest to tania zabawa. W tych „zamierzchłych” czasach gdy osadnicy kosztowali prawie 200 zł, nie pozostało mi nic innego, jak samemu wymyślać takowe. Z czasem liczba wymyślonych tytułów zaczęła robić się dość duża. Żeby było ciekawiej, gry, które początkowo miały służyć zabawie naszej rodziny, spodobały się znajomym, więc postanowiłem się nimi podzielić. Ponieważ jestem informatykiem, najprościej było mi je wrzucić na jakiś serwer. Nataniel z gier-planszowych zaproponował mi miejsce… i tak się to zaczęło.
Nie myślałem o wydawaniu gier, nie myślałem o sukcesie, pieniądzach. Chciałem się podzielić tym co wydawało mi się nie najgorsze. Do dzisiaj nie wiem ile moich gier zostało ściągniętych, zrobionych, zagranych. Czasami spotykałem się z informacją – tak graliśmy w twoją Supermarchew, Haka, Glika – to była dla mnie wiadomość że warto. Pewnego razu na jednym z pierwszych Pionków zobaczyłem rodzinę grającą w moje Żabki – wykonane własnoręcznie z papieru… to było więcej niż wzruszające. Wiem że jako jedni z pierwszych kupili wydanie Hooop z Granny… myślę że to właśnie dzięki nim jestem w takim miejscu a nie innym…
Jeśli robisz grę żeby na siłę ją wydać – zapomnij o tym, nie warto, nie zarobisz na tym pieniędzy, będziesz się tylko męczył. Jeśli tworzenie gier sprawia Ci radość – to być może kolejne rozdziały poradnika trochę Ci pomogą.
Rozdział 2
Błędy młodości
Pamiętacie taką scenę z filmu Naga Broń:
– Widziałem Twoje zdjęcia…
– Och, byłam młoda, nie miałam pieniędzy…
Muszę się do czegoś przyznać. Jedną z pierwszych gier jakie wymyśliłem (wiele lat temu) był klon Magi i Miecza. Gwoli prawdy nie był to taki prosty klon, w grze miał być zawarty mechanizm który pozwalał na budowę zamków, składanie czarów z słów które można było znaleźć gdzieś tam w krainie… ale całość wywodziła się z MiMa. Gra niestety nie powstała. Kolejne, również miały korzenie przygodowe. Inna sprawa, że znowu dochodziły takie elementy jak: plansze z żetonów tworzące ruchome korytarze, mechanizmy wynajmowania najemników, brak albo zminimalizowana liczba kości… tak wyglądały gry gościa, który obecnie znany jest z tego że wymyśla gry w większym lub mniejszym stopniu logiczne.
Gdy na forum gry-planszowe pojawiają się nowi ludzie z pomysłem na grę, to pierwsze co proponują to klon MiMa. Magia i Miecz to ciekawa gra, sam zagrywałem się w nią w młodości godzinami. Potrafiłem z kuzynem we dwójkę(!) rozegrać dwie, trzy partie pod rząd! Obecnie jest to dla mnie nie kompletnie niezrozumiałe, trudno byłoby mnie zaciągnąć do MiMa wołami 😉 Nie dziwię się ludziom, którzy starają się wrócić do czegoś co jest dla nich znajome, a zarazem stworzyć coś nowego. Najczęściej staramy się korzystać z wzorców które dla nas wydają się dobre.
Pierwsze gry powstały tysiące lat temu. Od tego czasu zostało wymyślone w grach bardzo dużo, szczególnie ostatnie sto lat to ogromny rozwój naszego hobby, a w tych stu ostatnie dwadzieścia to rozwój wręcz gigantyczny. Znajomość tego co powstawało nie jest obowiązkowa – Janko Muzykant grał bo miał talent – pytanie tylko czy chcemy zostać Jankiem czy Janem po akademii muzycznej. Można po raz setny wyważać drzwi, ale można też zapoznać się z tematem, historią tego w czym chcemy działać. Jeśli robimy grę dla siebie i sąsiada, może mieć mechanikę starą, nadmurszałą, ale jeśli pragniemy czymś się dzielić, zaprosić innych do naszego dzieła – tu „przyda się” znajomość tematu. I tak trafiamy na dziesiątki opisów mechanizmów jakie rządzą się w świecie gier planszowych, zaczynamy poznawać ogrom tego co powstawało przez lata. Teoria oczywiście nie prowadzi do niczego jeśli nie mamy praktyki, a ta rodzi się poprzez granie. Dziesiątki, setki tytułów na koncie nie mają na celu podpatrzenie mechanizmów, ale zrozumienie jak wielki jest obszar w którym chcemy się poruszać. Po tysiącach godzin spędzonych nad planszami możemy dojść do wniosku, że chcemy zrobić… klon Magi i Miecza, i bardzo dobrze. Zapotrzebowanie na takie gry też jest, nie należy sobie wmówić że gry nowoczesne to gry ekonomiczne, eurogry, wojenne oparte o karty itp. Gry typu Talizman są potrzebne, są świetnie przyjmowane przez młodzież… ale uwierz mi potencjalny autorze, jeśli będziesz miał wiedzę, nie stworzysz zwykłego klonu MiMa, stwierdzisz że to za mało…
Dzięki wiedzy rozwijamy się cywilizacyjnie jak i osobowo. Znajomość tego co było wcześniej jest równie istotna w tworzeniu gier jak i w matematyce (co nie znaczy że nie mogą być wyjątki – i tu i tu 😉 ).
Ciąg dalszy nastąpi. Kolejne odcinki artykułu będą pojawiać się w czwartki.