Gdy pierwszy raz zobaczyłem na BGG nazwę gry „Roll Through the Ages” pomyślałem: oto książkowy przykład oksymoronu, czyli wyrażenia wewnętrznie sprzecznego. Wszak Through the Ages to sztandarowa przedstawicielka gatunku heavy euro games, którego wielbiciele tradycyjnie kostek nie cierpią. A tu mamy grę która podkrada słynnej produkcji Vlaady Chvatila tytuł, temat i masę ciepłych emocji którą obdarzyli ją gracze i proponuje… turlanie kostkami!
Nowa gra amerykańskiego wydawnictwa FRED nazywa się niemal tak samo jak dzieło Chvatila, a czcionka na jej pudełku jest identyczna. W efekcie każdy gracz który tylko spojrzy na Roll Through the Ages, skojarzy je natychmiast z grą czeskiego projektanta. Jednak prócz tego że jej fabuła również opiewa losy rozwoju cywilizacji więcej podobieństw ciężko znaleźć. Autorem kostkowej wersji nie jest Chvatil, a znany głównie jako autor Pandemica Matt Leacock. RTtA jest przeznaczone dla 1 – 4 graczy, a jedna partia zajmuje średnio 30 minut, czyli 6-8 razy krócej niż gra w TtA. Czy wszystko to oznacza że FRED roluje Vlaadę Chvatila i próbuje jedynie wydoić graczy zakochanych w jego mózgożernej produkcji?
Na pierwszy rzut oka ciężko stwierdzić. Po lekturze dwóch recenzji gry i pobieżnym poznaniu zasad (których przeczytać w całości nie można bo FRED jest jednym z wydawnictw, które stosuje całkowicie niezrozumiałą strategię ukrywania instrukcji do swych gier) wyłania się obraz RTtA jako ciekawego kostkowego chwilera, który nie ustrzegł się chyba jednak błędów.
W RTtA każdy z graczy otrzymuje drewnianą planszę na której za pomocą odpowiednich znaczników, wtykanych w odpowiednie otwory, zaznacza aktualny poziom surowców, którymi dysponuje jego państwo. Oprócz tego gracze mają też arkusze na których zapisują, zaznaczając odpowiednie rubryki, elementy swojej cywilizacji które udało im się wykreować. Trzon gry stanowią drewniane kostki. Na ich ściankach znajdujemy symbole: jedzenie, towary, pieniądze, robotników, lub trupie czaszki.
W swoim ruchu gracz rzuca tyloma kośćmi, ile ma wybudowanych miast (każdy zaczyna grę z trzema miastami, lecz może potem budować ich więcej). Wszystkie wyniki, oprócz trupich czaszek można przerzucać do trzech razy, próbując uzyskać rezultat pasujący do naszych planów. Gdy ustalimy już ostateczny wynik rzutów gracz musi wyżywić swoje miasta płacąc jedzeniem. Jeśli wyrzucił na kostkach trupie czaszki spotyka go jakiś rodzaj katastrofy, która odbiera mu punkty zwycięstwa lub zdobyte towary. Niektóre z układów katastrof mogą sprawić że nieszczęście dotknie pozostałych graczy.
- Na koniec ruchu gracz może spożytkować zdobyte surowce. Robotnicy mogą wznieść nowe miasto (kolejna kostka dla gracza), lub zostać skierowani do budowy jednego z cudów. Każdy cud składa się z określonej ilości elementów. Pierwszy kto wybuduje dany cud zdobywa określoną ilość punktów zwycięstwa, drugi twórca również uzyska punkty ale w mniejszej liczbie.
Zdobyte towary i pieniądze służą z kolei do rozwoju usprawnień, czy technologii. Mają one różny koszt i pozwalają w kolejnych turach gry omijać część reguł, lub dają specyficzny bonus. Agrykultura (nie mylić z Agricolą;) dodaje jednostkę żywności extra przy każdym wyrzuceniu na kostkach symbolu jedzenia, religia sprawi że katastrofa dotknie przeciwników a nie nasz naród, a dzięki architekturze każdy z wybudowanych przez nas cudów przyniesie 1 punkt zwycięstwa więcej. Takich „technologii” jest dostępnych 12. Na koniec swego ruchu gracz traci wszystkie niewydane pieniądze. Towary może kumulować aby wydać je na cenniejszą technologię w kolejnym ruchu.
Gra kończy się w momencie gdy powstaną wszystkie cuda świata, lub którykolwiek z graczy rozwinie pięć z dwunastu dostępnych technologii. Gra ponoć bardzo dobrze się skaluję i zapewnia emocjonująca zabawę w której rola szczęścia w rzutach i przyjętej strategii oceniana jest jako równorzędna. Recenzenci chwalą ilość możliwych dróg do zwycięstwa i wykonanie drewnianych plansz graczy.
Minusy to niski poziom interakcji, choć autor gry proponuje wariant umożliwiający handel towarami pomiędzy graczami. Nabywcy RTtA ganią również wykonanie kości. Mają one kolor naturalnego drewna i brązowy kolor symboli jest zbyt mało kontrastowy.
Ja bardzo lubię gry w których kości są używane w oryginalny i sprytny sposób i choć oczywiste jest, że porównanie RTtA do wielkiej poprzedniczki jest bluźnierstwem, to muszę przyznać że nowa gra FREDa zainteresowała mnie. Tym bardziej że jest już do kupienia w Polsce (dzięki Yosz za cynk).
Obawiam się jedynie zbyt wielkiej losowości i odrzuca mnie rozwiązanie kwestii liczenia punktów i notowania postępu w grze. Od towaru za 25 Euro oczekiwałbym czegoś więcej niż kartki papieru z rubrykami do wpisywania wyników. Niemniej jeśli ktoś grę kupi będę wdzięczny za zaproszenie do rozgrywki. Chętnie spróbuję u kolegi. W ciemno raczej nie kupię.