Jeszcze tylko schodki, 2 7 kluczyk 8 0 8 2, znowu-schodki, skrzynka na listy, winda i jestem u siebie. Czekam na windę. Patrzę na fascynujące światło przycisku do sprowadzania windy, światło mojej kanapy, światło książek i przyjemnej muzyki, którą zaczynam nucić i tańczyć. Ktoś wchodzi. Spoglądam jak idzie po znowu-schodkach. To mój znajomy z pracy !
– O rany, co ty tu robisz ? … bo ja tu mieszkam – zaczynam.
– Ja tu również mieszkam.
– Do-sko-na-le, musimy to więc – mężczyzna odwraca się do mnie bokiem i spogląda na klatkę schodową, wygląda na to, że nie będzie korzystał z windy, trochę urażony mówię dalej do jego prawego ramienia – musimy to więc jakoś uczcić, w tym bloku mieszka też – zaczyna wchodzić po schodach ! robi kilka kroków i chowa się za narożnikiem, na chwilę milknę – <krótka cisza> – Stoję obok prawie obcego mężczyzny, który ukrył się za narożnikiem ! To jakiś świr ? Dlaczego się zatrzymał ? A może to jakaś gra ? Obydwoje jesteśmy nieruchomi i cisi. Jak skrzynki na listy – w tym bloku mieszka też bardzo fajny koleś z którym często gramy w planszówki, może kiedyś dołączysz ?
Mężczyzna kilka razy zaczyna odpowiedź ale przerywa ją w połowie wybrzmiewania pierwszej zgłoski. Ja, skrzynka na listy, winda, znowu-schodki rozpływamy się w dziwnych pół-zgłoskach. W końcu składa wypowiedź – Ale ja nie znam się na grach planszowych – i ucieka ! Przez chwilę stoję dalej. Jest mi dobrze. Nie muszę już nigdzie iść. Ktoś z wyższych pięter zabiera mi windę. Boję się sprawdzać kto to zrobił.
Kilka miesięcy później, na imprezie integracyjnej, odważyłem się do niego podejść. Mężczyzna wyjaśnił „Bo jak ty wtedy powiedziałeś o grach planszowych, to ja pomyślałem, że jesteś świrem, przestraszyłem się i pobiegłem do mieszkania”.
Spotkałem wcześniej opinie, że nasze hobby jest dziecinne. Myślę, że mężczyzna też to miał na myśli, gdy mówił o świrze, o zdziecinniałym świrze, który wraca z pracy w banku, siada na dywanie i rozsypuje drewniane klocki z których buduje zamek i cmentarz. Potem zaprasza kumpla-świra, wyjmują gumowe kukiełki Batmana i Jokera i histerycznie się śmieją, gdy Batman umiera. Na koniec świr i kumpel-świr, wyraźnie ucieszeni, robią pogrzeb Batmana na cmentarzu obok zamku i wracają do odrabiania lekcji.
Głównym powodem takiego wizerunku gier planoszowych jest ich osadzenie fabularne, często infantylne jak w grzybobraniu lub bajkowe jak w Battlelore. Znacznie dojrzalej jest grać w gry abstrakcyjne. A najbardziej dojrzale jest walczyć. Może dlatego niedojrzałość może być powodem do radości, gdy oznacza „jesteś niedojrzały do prowadzenia wojny”. Na szczycie dojrzałości są szachy, gra jednocześnie wojenna i abstrakcyjna.
Ale to nie tylko osadzenie fabularne decyduje o prestiżu szachów. Ta gra funkcjonuje w kulturze jako ostateczny pojedynek inteligencji, sposób na porównanie, który z przeciwników jest bardziej bystry. A jest to możliwe ponieważ w tym pojedynku nie ma przypadku (mit nr 3). Losowy znaczy niepoważny. To w gruncie rzeczy o poprawę wizerunku walczą osoby, które mówią: gra nie jest losowa, bo zamiast kości są karty (mit nr 1) lub gra jest mało losowa, bo jest mało rzutów kośćmi (mit nr 2).
Podejrzewam, że to związek z dziecinnością powoduje, że losowość w grach planszowych jest tematem często powracającym i ważnym. Co szczególnie ciekawe, wokół tego zagadnienia powstało kilka utartych a błędnych opinii, z którymi spróbuję zawalczyć:
Mit 1. Gra nie jest losowa, bo zamiast kości są karty.
Tak naprawdę nie ma reguły. Ciekawym przykładem jest talia kart zastępująca kości w Osadnikach z Catanu. Ma ona (pominę kartę tasowania) 36 kart z numerami 1-12, na których oddany jest rozkład rzutu 2k6 a więc jest jedna karta 2, dwie karty 3 … Zamiast rzutu kośćmi dobieramy kartę i odkładamy. Całość jest przetasowana dopiero po wyczerpaniu.
Dociągnięcie jednej karty jest równoważne z rzutem ale już przy drugiej widać różnicę. Jeśli w pierwsza karta była o wartości 2, to mamy gwarancję, że ta wartość nie pojawi się przez najbliższe 35 kolejek. A ogólnie, mamy gwarancję, że w 36 kolejkach wartości pojawią się zgodnie ze statystyką. Faktycznie, ogranicza to losowość i wprowadza ciekawy element przy podejmowaniu decyzji – możemy się zdecydować na zabudowę wokół pola 4, bo wiemy, że w pozostałych do wyczerpania talii 10 kartach są aż 3 takie karty.
Najczęściej jednak karty wprowadzają większą losowość, szczególnie gdy są źle zrównoważone i jedna karta jest szczególnie mocna (zamiast treści tej karty mogłby być wręcz napis „wygrałeś”). Problemy też są nawet ze zrównoważoną talią, gdyż najczęściej ze wszystkich możliwych kart nam szczególnie odpowiada jedna, dwie, może kilka. Tak jest z kartami dzieł w Książętach Florencji lub misjami we Wsiąść do Pociągu.
Mit 2. Gra jest mało losowa, bo jest mało rzutów kośćmi.
Jest na odwrót, im więcej rzutów kośćmi, tym trudniej o duże odejście od statystycznie sprawiedliwego rozkładu. Widać to szczególnie dobrze w grze Axis and Allies (wydanie światowe), grze strategicznej typu produkuj i walcz, która odtwarza II Wojnę Światową (dość wysoki prestiż ze względu na tło fabularne). Starcia są rozstrzygane rzutami, gdzie każdej jednostce przypada jedna kość.
Szczególnie zapamiętałem dwa, często powracające w tej grze starcia – mały atak w pierwszej rundzie jednego samolotu na jeden niszczyciel oraz bitwę o Moskwę na około 120 jednostek. W tym pierwszym dość łatwo jest o porażkę, bo wystarczy źle rzucić jedną kostką. Taki atak jest nieprzewidywalny. Bitwa o Moskwę jednak wychodzi blisko statystycznie oczekiwanych wyników, odchyły to może 5 trafień za dużo lub za mało ale przy tej skali to nie ma znaczenia.
Trochę innym przykładem jest półroczna liga Monopoly, organizowana przez stowarzyszenie Mariasz, w której brałem udział dwa lata temu. Wynik jednej partii Monopoly jest dość losowy – aby przegrać wystarczy mieć pecha przy kupowaniu ulic. Jeśli jednak partii będzie czterdzieści, to nie można mieć takiego pecha cały czas. Co więcej, przy tylu partiach losowość się jakby uśrednia, w efekcie każdy uczestnik miał porównywalną sytuację.
Mit 3. Gra nie jest losowa.
Pamiętam, że na spotkania gry Cashflow (byłem na dwóch z ciekawości) przychodziło wiele osób, które wierzyły, że wszystko zależy od Ciebie, że musisz wziąść los w swoje ręce i zacząć działać.
Weź swoje marzenia we własne ręce. Niech nie będą tylko wytworem Twojego umysłu i wynikiem Twoich pragnień. Biegnij do nich i weź je!!! Rób to co robisz jak najlepiej potrafisz. Zrób to do końca. Pełen pasji, wytrwałości. Dasz radę!! Wierze w Ciebie i Twoje możliwości.
[fragment listu jednej z osób]
Teraz ! Działaj teraz i zmieniaj swoje życie ! Wspaniale się bawiłem (mogę to porównać tylko do pogrzebu Batmana) gdy okazało się, że te osoby nie uznają istnienia przypadku i obwiniają siebie za złe rzuty kostką. Pechowe rzuty wręcz komentowali słowami „chyba za mało mi zależy na wygranej” ! Gra z nimi to prawdziwa przyjemność.
Również dużym zaskoczeniem był dla mnie przebieg przypadkowej rozmowy (a może bardzo jej chciałem ?) z Piotrem Mickiewiczem, szachowym trenerem kadry narodowej juniorów, w której zadałem trochę niewygodne pytanie:
– Czy nie przeszkadza ci, że partia szachów jest rozgrywana tak strasznie poważnie ? Trochę nieżyczliwie. Że jest takim nieznośnym sprawdzianem inteligencji ?
– Tak naprawdę to nie jest sprawdzianem inteligencji. W turniejach szachowych trzeba mieć sporo szczęścia aby unikać pojedynków ze szczególnie niewygodnymi dla ciebie przeciwnikami. Oni często nie mają szans w całym turnieju ale ich styl gry jest akurat dla ciebie bardzo niebezpieczny. Praktycznie każdy zawodnik ma takiego swojego antyzawodnika, idealną odpowiedź.
Miara losowości
Na koniec chcę zaproponować pewien sposób mierzenia na ile gra jest losowa. Polega on na tym, że jeden z graczy robi podczas partii przypadkowe ruchy (za wyjątkiem sytuacji gdzie wybór jest zupełnie oczywisty). Na koniec gry stosunek jego wyniku do średniego wyniku pozostałych osób jest miarą losowości gry.
Sprawdziłem w ten sposób For Sale oraz Hoity Toity – w obydwu przypadkowa gra skończyła się zwycięstwem ! (a więc 100% losowości). W ten sposób zmierzyłem też losowość El Grande (w licytacji kolejności zagrywałem przypadkową kartę, po czym losowałem akcję z trzech, które miały jakiś sens a następnie rozkładałem pionki w sposób losowy korzystając z kartek do losowania miejca początkowego). W przypadku El Grande byłem ostatni a wynik był około 25% średniego wyniki pozostałych graczy.