Wczoraj zakończyło się GRAMY – pierwszy festiwal planszówkowy w Trójmieście, niesamowita dwudniowa impreza. Przed imprezą ktoś co chwila pytał mnie – ile będzie osób? Odpowiadałem zawsze, że nie wiem – “robimy to pierwszy raz, celujemy w 100-200 osób”. Po cichu oczywiście myślałem “200-300”, ale naprawdę nie mieliśmy pojęcia. Jeszcze dwa dni temu, kiedy wraz z częścią żółtych koszulek pojechaliśmy na późną kolację, rozmawialiśmy o tym czego nie udało się zrobić – rozwiesić plakatów na mieście, na uczelniach, w szkołach, na większą skalę włączyć w promocję jakiegoś lokalnego radia. “Przyjdzie 50 naszych znajomych” – wieszczyłem załamany.
O 9:00 zebraliśmy się w sali PPNT. Ktoś z żółtych dopytywał czy możemy grać. “Pewnie do 12 będziemy grali głównie sami ze sobą..” – odpowiadałem. O 10:00 otworzyliśmy drzwi. Wszedł pierwszy gość, młody chłopak – dostał od nas oklaski :-). Za nim kilku jego kolegów, potem kilkadziesiąt innych osób… Po godzinie zabrakło ławek – donieśliśmy nowe, z salki warsztatowej, z szatni, skąd się dało. Kończyły się szybciej, niż je donosiliśmy. O 12:00 pierwsi ludzie zaczęli grać na podłodze, w kąciku dla dzieci było mnóstwo maluchów, a w sali rozlegał się łatwo wpadający w ucho rytm “We will rock you” (Palce w Pralce) – jak napisał na forum Odi – “bijące serce GRAMY”. Ciągle przychodzili nowi ludzie – zaawansowani gracze, początkujący planszówkowicze, studenci, rodziny z dziećmi, babcie z wnukami. Wiele twarzy rozpoznawałem – ludzie, którym coś tam kiedyś wspomniałem o GRAMY, znajomi z dawnego Puerto. Jednak ogromna większość to osoby, których nigdy nie widziałem, które grają gdzieś tam w domowym zaciszu (nie tylko w Chińczyka i Scrabble, ale także Age of Steam czy Caylusa) a także ludzie, dla których nowoczesne planszówki to zupełna nowość.
Zawsze, gdy wracałem z targów SPIEL (Essen, Niemcy) opowiadając o atmosferze tej imprezy – stawiałem nacisk na jej otwartość. Zawsze największe wrażenie robiły na mnie te całe rodziny, które tłumnie przybywały na imprezę dotyczącą zdawałoby się dosyć niszowego hobby, jakim są planszówki. Teraz już nie muszę z zazdrością spoglądać na naszych zachodnich sąsiadów. W Trójmieście ludzie, których chcieliśmy zaprosić – pojawili się tłumnie, bawili się świetnie i dali nam wszystkim niesamowitego kopa.
W niedzielę, po 18:00, wszyscy – żółci i przyjaciele – byliśmy zmęczeni. Ale na wszystkich twarzach widziałem satysfakcję z tego, że zrobiliśmy fajną imprezę. Oczywiście, popełniliśmy mnóstwo błędów. Oczywiście wiele rzeczy mogliśmy przygotować lepiej. Nauczymy się, nabierzemy doświadczenia, zdobędziemy więcej ławek 😉 i zrobimy dla Was jeszcze lepszą imprezę – już niebawem możecie spodziewać się wstępnych informacji o kolejnej edycji. A tymczasem – za to, że przyszliście, wybaczaliście nam niedogodności, pomagaliście i dobrze się bawiliście – dziękujemy!
P.S.: Pierwszego dnia na listę wpisało się ok. 475 osób, drugiego ok. 440 osób, w tym ok. 140 nowych (nie mam list przy sobie, piszę z pamięci).
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
fot. Rafał “cnidius” Szczepkowski