Home | Planszomaniacy i planszowariaci

Planszomaniacy i planszowariaci

wariatPosiadając ponad 200 gier planszowych (co wcale wielką kolekcją wśród maniaków planszówek nie jest), wydając od lat kawał pensji na planszówki, jeżdżąc na konwenty czy targi w Essen, jestem traktowany przez kolegów niegrających regularnie w gry – na przykład przez znajomych z pracy – za wariata. Nieszkodliwego, spokojnego, którego da się tolerować, ale wariata. Zabawne jednak jest to, że żyjąc aktywnie w środowisku planszówkowym, widzę zachowania i postawy, które nawet DLA MNIE wydają się ekscentryczne i dziwaczne. Jednym słowem chciałem napisać oczami planszomaniaka, o tak zwanych planszowariatach. Sprawdź czy którymś z nich jesteś.

Samodzielni otwieracze pudełek i wąchacze elementów

zapachGdy otrzymuję nową grę, to lubię zdjąć folię, zajrzeć do środka i nacieszyć się zawartością. To oczywiste. Z drugiej strony jak ktoś zrobi to za mnie też się nie obrażę. Szczególnie jeżeli pójdą za tym żmudne czynności wyciągania elementów z wyprasek, rozfoliowywania kart, segregowania, pakowania w torebeczki. Bierz i rób, byle tylko ja bym nie musiał tego robić. Zdążę sobie to wszystko jeszcze pooglądać.

Powyższa postawa jest nie do zaakceptowania dla tzw. samodzielnych otwieraczy pudełek. Osób, dla których fakt zakupienia gry wiąże się ściśle z tym, że to WŁAŚNIE ON będzie miała przyjemność rozfoliowania, wymacania jako pierwszy zawartości, wyjęcia z wyprasek etc. etc. Jeżeli ktoś uniemożliwiłby mu wykonanie tych czynności, włącznie z rozfoliowaniem, to mógłby usłyszeć żądanie zwrotu pieniędzy i zabrania sobie gry. Pozbawienie samodzielnych otwieraczy pudełek możliwości bycia pierwszym przy kontakcie ze swoją nową grą, to ich zdaniem, istna profanacja i zbrodnia, chamstwo i brak elementarnej kultury. Stąd uwaga – bywają agresywni, gdy nie spełni się ich żądań.

Po odgłosie zdejmowanej folii czy tarcia górnej pokrywy pudełka o dolną, można przywołać kolejną grupę planszowariatów – są to wąchacze elementów. Wąchacze elementów przeszukują zawartość nowej gry, w poszukiwaniu drewnianych lub plastikowych elementów, choć nie wzgardzą też kredową instrukcją. Swoje znalezisko przykładają do otworów nosowych i delektują się zapasek materiału, farby czy papieru. Barwę zapachu głośno delektują, oceniając jego intensywność, jakość i walory zapachowe. Jednym słowem szaleńcy.

Przeliczacze elementów

liczyPrzeliczacze elementów są niegroźnym gatunkiem, o ile nie mamy z nimi styczności przy transakcji handlowej. Jak wiadomo w poszczególnych grach jest mnóstwo elementów, w niektórych naprawdę zatrważające ilości drewnianych kostek czy żetonów. Bardzo często zdarza się, że producenci robią je na tak zwane zaś. W części gier w praktyce nigdy nie dojdzie do sytuacji, że dany element się skończy, ale profilaktycznie dodano jeszcze kilka sztuk np. brązowych drewienek. Niestety – szczególnie jeżeli jest to niemiecki wydawca – dokładne ilości elementów potrafi umieścić w instrukcji. Wiadomo życie jest nieprzewidywalne, i czasami zdarzy się, że jakaś kostka wpadnie pod lodówkę albo pies pożre kolonistę z Puerto Rico. Bywa. Gorzej jak taką grę wystawisz na sprzedaż, i zostanie zakupiona przez przeliczacza elementów. Osobnicy ci znają na pamięć dokładną ilość wszystkich elementów występujących w grach z pierwszej setki BGG, a pozostałe dane mają posegregowane w specjalnych szufladach. Każdą zakupioną grę dokładnie sprawdzą, przeliczą, zweryfikują i oby nie zdarzyła ci się sytuacja, że na 200 brązowych kosteczek będzie ich 199. Grozi ci wtedy co najmniej negatyw na Allegro, a w gorszych sytuacjach interwencja windykacji i skarga na policję. Przeliczacze elementów nie mają litości dla osób gubiących elementy do gier.

Statsiarze i begiegoświry

bgglogoO statsiarzach pisze mi się trudniej, bo choć za takowego się nie uważam, to pewnie część moich znajomych będzie miała na ten temat inne zdanie. A jak wiadomo pierwszy krok do nałogu, to się go wypieranie. Pal to licho. Statsiarze to osoby grające przede wszystkim na zaliczenie kolejnej produkcji, odhaczenie kolejnego tytułu, najlepiej odnotowanie tego jeszcze w jakimś publicznym miejscu, na przykład w serwisie społecznościowym. Nieważne dla statsiarza jest w co gra, ważne, że jeszcze w to nie grał. Szczególną rozkosz statsiarz odczuwa, gdy ogląda statystyki ze swoich osiągnięć. Czy udało mu się przekroczyć 100 rozgrywek w miesiącu, czy już ocenił kilka tysięcy tytułów, czy jest lepszy w wynikach od znajomych i obcych z serwisu? Te rozważania to coś po co żyje statsiarz. Statsiarza łatwo też rozpoznać na konwencie po kawałku papieru z ołówkiem, palmtopie czy komórce, dzięki którym notuje swoje wyniki po każdej rozgrywce.

Begiegoświr kiedyś był synonimem statsiarza, bo serwis BGG dostarcza niezbędnych do egzystencji statsiarzowi narzędzi. Jednak po rewolucji w interfejsie BGG i nowych możliwościach dokonał się podział na lżejsze i cięższe przypadki statsiarstwa. Begiegoświr to skrajna postać statsiarstwa. Begiegoświry poszli dalej. Zamiast spisywać tylko liczbę rozgrywek i oceny, zaczęli opisywać swoje rozgrywki niczym wspomnienia z wakacji. Jak wyglądała partia, kto przybrał jaką strategię, kto grał pierwszy raz, kto nie, kto wygrał i jaka była ostateczna liczba punktów. Begiegoświry to współcześni irlandzcy mnisi, którzy pieczołowicie i dokładnie notują wszystkie szczegóły swoich planszówkowych przeżyć. Jeżeli tylko nie przeszkadza ci publiczne wystawianie opisów z twoich porażek, to pomimo poważnego schorzenia, zupełnie niegroźni dla otoczenia.

Sztonowcy i torebkowicze

sztonySztonowcy to nowy gatunek planszowariatów. Wywodzą się z osób, które dla celów zupełnie praktycznych, zaczęły zastępować banknoty lub monety z gier, kasynowymi sztonami. Zaczęło się od kupowania metalowych walizek z plastikowymi pieniędzmi i stosowania ich w grach z jawną gotówką. Ci, którzy nie mogli zaprzestać na tym, przerodzili się w sztonowców. Ten rodzaj planszowariatów próbuje wcisnąć sztony gdzie tylko się da. Uzbrojony w metalową walizeczkę proponuje zastępować wszelkie znaczniki, żetony czy punkty zwycięstwa plastikowymi krążkami. Zmieni ci grę o starożytnym Rzymie w kasyno, grę o wielkich odkryciach geograficznych w kasyno, grę o hodowaniu zwierząt i pielęgnacji roślin – sam zgadnij w co. Sztonowcy są namolni, choć ich zdaniem żadnej krzywdy nikomu nie robią.

Torebkowicze to podobny gatunek planszowariatów. Również wywodzą się od ludzi praktycznych, ale dodatkowo bardzo pedantycznych. Torebeczki to znowu zwykły asortyment używany przez graczy, z którego szaleńcy zrobili sobie fetysz. Torebkowicze to ludzie, którym nie wystarcza germański porządek we własnych grach i spędzanie czasu nad segregowaniem elementów. Oni nie mogą patrzyć na brak torebek w cudzych grach. Wtedy marudzą, narzekają na augiaszowy bałagan, kończąc często na wciskaniu ci swoich torebek, byle byś tylko natychmiast ich zaczął używać. Podobnie namolni jak sztonowcy.

Pudełkowi optymaliści i wrogowie pudełkowych reklam

cthulhurisingPudełkowi optymaliści to przedziwne szaleństwo powstałe z połączenia dwóch sprzecznych schorzeń – agorafobii i klaustrofobii. Pudełkowy optymalista czuje się źle, jeżeli w pudełku od gry znajduje się zbyt dużo elementów i nie ma żadnej wolnej przestrzeni, nawet dla powietrza. Równie nerwowo czują się, gdy jest sytuacja odwrotna, miejsca jest zbyt dużo, przestrzeń nie została odpowiednio zagospodarowana. Tak jak mówi nazwa, dla pudełkowego optymalisty opakowanie musi być optymalnie zagospodarowane – nie za dużo, nie za mało, po prostu w sam raz. Jako, że wydawcy powszechnie ignorują listy i skargi od pudełkowych optymalistów, a ci nie mają wielkich możliwości na zmianę zaistniałej sytuacji, skupiają się na forach, gdzie obficie przelewają na ekran komputera swoje bolączki.

Istnieje jeszcze jedna bardzo rzadka odmiana pudełkowych optymalistów. W sumie nawet nie wiadomo jak ją zaszeregować, szczególnie, że ich występowanie jest marginalne i dobrze niezbadane. Są to wrogowie pudełkowych reklam. Mianowicie nienawidzą i ostro krytykują pudełka, na których pojawiają się reklamy innych gier tego samego wydawnictwa. Pudełko ich zdaniem ma być ultraspójne i poświęcone wyłącznie grze, do której należy.

Planszówki albo zdrowie – wybór należy do ciebie

zdrowiePonieważ renesans gier planszowych trwa nieprzerwanie już 6 lat, liczba zarażonych planszówkowym bakcylem jest coraz większa, lawinowo rośnie też ilość graczy doświadczonych. A właśnie ta grupa jest najbardziej narażona na różne przypadki planszowariactwa. Co za tym idzie zwiększa się gwałtownie też liczba schorzeń i ekscentrycznych zachowań, dalekich, wręcz bardzo dalekich, od zdrowego podejścia jakim charakteryzuje się nowy, niedoświadczony gracz. Stąd miej w pamięci przestrogę, że planszówki to nie tylko wyśmienity pomysł na spędzanie wolnego czasu, ale też źródło poważnych zawirowań umysłowych i stopniowego dziwaczenia. Planszówki albo zdrowie – wybór należy do ciebie!

About jenny

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger