Odkąd zaczęła się moja przygoda z planszówkami (a pierwszą grą w którą wsiąkłam byli „Osadnicy z Catanu”) szukam kolejnych tytułów, które mogłyby zainteresować mnie, a także moją rodzinę i znajomych. Niejednokrotnie zamieszczane tu recenzje i rzuty okiem pomagały mi w podjęciu decyzji o kupnie lub nie jakiejś gry. Oczywiście mowa o „poważnych” grach, bo niestety, ku mojemu rozczarowaniu, niewiele mogłam się tu dowiedzieć o grach dla mniejszych obywateli. Jako mama 2 córek – obecnie pięcio- i siedmiolatki – dość dotkliwie odczuwałam ten brak. Ponieważ jednak udało nam się zgromadzić sporą kolekcję gier dla maluchów, które testują nasze córki i inne zaprzyjaźnione dzieci to będę się starała choć troszkę tę dziurę wypełnić.
Na początek chciałabym zaprezentować grę, której brak na tym portalu jest naprawdę ogromnym niedopatrzeniem.
„Żółwie to bardzo sympatyczne zwierzątka, które całymi dniami drepczą bez pośpiechu z miejsca na miejsce. Jednak gdy na horyzoncie pojawi się świeża sałata, zaczynają energiczniej przebierać łapkami.”
Od takich słów rozpoczyna się instrukcja do świetnej gry, w której żółwie naprawdę bardzo szybko przebierają łapkami.
Otwieramy pudełko…
…które, co warto zaznaczyć, jest małe, poręczne, ale też bardzo solidnie wykonane. W środku znajdujemy:
- planszę do gry;
- tekturowe, sztywne kartoniki z wizerunkami żółwi w 5 kolorach;
- karty ruchów żółwi;
- drewniane figurki żółwików w 5 kolorach;
- przejrzystą i zwięzłą instrukcję.
Przygotowujemy się do gry…
… zaczynając od rozłożenia planszy. Plansza jest kolorowa, bardzo przejrzysta, a po rozłożeniu nie zajmuje dużo miejsca, co sprawia, że nie potrzebujemy gigantycznego stołu, aby w grę zagrać. Co więcej – nie potrzebujemy wcale stołu, tylko kawałek w miarę płaskiej powierzchni, gdyż plansza jest bardzo sztywna.
Każdy gracz wybiera „swojego” żółwia poprzez wylosowanie jednego spośród zakrytych kartoników z obrazkami żółwi. Gracze nie pokazują przeciwnikom, jaką płytke wylosowali. Jeśli graczy jest mniej niż 5, to niewylosowane karty odkładamy do pudełka, nie ujawniając znajdujących się na nich rysunków.
Ustawiamy wszystkie żółwie na polu START. Niezależnie od liczby graczy, zawsze w wyścigu bierze udział wszystkie 5 żółwi.
Rozdajemy po 5 kart ruchów żółwi. Gracze trzymają je tak, aby inni nie widzieli. Karty są wielkością dopasowane do małych rączek dzieci, więc nawet czterolatki potrafią sobie poradzić z tym zadaniem. Pozostałe karty układamy w zakrytym stosie obok planszy.
Rozpoczynamy wyścig…
… w którym każdy gracz stara się o to, aby jego żółw jako pierwszy dobiegł do sałaty. Gracze po kolei wykładają na stół którąś z kart ruchu żółwia trzymanych w ręce a wykonują ruch żółwiem widocznym na karcie zgodnie ze znajdującymi się oznaczeniami. Możliwe ruchy to: jedno pole do przodu, dwa pola do przodu, jedno pole do tyłu żółwiem w kolorze przedstawionym na karcie, a także jedno lub dwa pola do przodu żółwiem, który w danej chwili znajduje się na ostatniej pozycji. Jeżeli żółw wchodzi na pole, na którym znajduje się jego kolega w innym kolorze, to staje na nim. W przypadku wykonywania ruchu żółwiem, na którym leży jeden lub więcej żółwi, po planszy przesuwa się cały stos żółwików.
Gra kończy się…
…w momencie, gdy któryś żółw stanie na ostatnim polu planszy. Jeśli zjawiają się tam równocześnie dwa lub więcej żółwi, to wygrywa ten z nich, który jest na samym dole. Jeśli gra toczy się w mniej nić 5 osób, to moze się zdarzyć, że do mety jako pierwszy dotrze żółw nienależący do żadnego z graczy. W takiej sytuacji wygrywa osoba, której żółw znalazł się najbliżej mety.
Zasady gry można zmodyfikować…
…dla młodszych graczy – nie losujemy żółwi, ale wybieramy tego, który nam sie podoba. Dla starszych graczy – wygrywa żółw, który docierając na metę jest na wierzchu stosu, a nie na spodzie.
Podsumowanie
Z pudełka dowiemy się, że gra jest dla dzieci od 5 lat. Z mojego doświadczenia wynika, że już czterolatki radzą z nią sobie świetnie (i to w wersji pełnej, z nieujawnianiem koloru wylosowanego żółwia), a z opinii graczy wynika, że trzylatki też w żółwie grywają. Ponieważ gra jest dynamiczna i rozgrywka trwa krótko, to nawet najmłodsze dzieci nie męczą się i nie nudzą, a nawet zabiegani rodzice na jedną partyjkę znajdą czas (choć z reguły na jednej partyjce się nie kończy;-)
Choć jest to gra dla dzieci, to dorośli w swoim gronie potrafią się przy niej doskonale bawić. Gra może być przerywnikiem pomiędzy trudniejszymi grami, a także świetnym zakończeniem planszówkowego wieczoru, kiedy to już trzeba iść spać, więc nie będziemy rozpoczynać kolejnej długiej rozgrywki, a jednak nikt nie kwapi się do wstania od stołu: „no to może na koniec pędzące żółwie”;-)
Gra jest bardzo losowa. Może się zdarzyć, że losuje się karty, dzięki którym nie ma się żadnego wpływu na ruch swojego żółwia, dlatego też wszystkie żółwie – szybciej lub wolniej – przesuwają się do przodu. Rozstrzygnięcie gry następuje „nagle”, więc nawet najbardziej przejęty gracz nie zdąży się obrazić, że przegrywa. Ważne jest też to, że przy grze w gronie zróżnicowanym wiekowo nawet najmłodsze dziecko ma naprawdę duże szanse na wygraną. Oczywiście ta losowość jest dobra dla małych graczy, którzy są adresatami gry, natomiast w gronie dorosłych może być frustrująca, jeżeli uczestnicy zabawy podchodzą do rozgrywki „na poważnie”.
Gra jest wykonana bardzo porządnie i nawet częste jej użytkowanie nie niszczy poszczególnych elementów. Najsłabszym ogniwem są oczywiście karty ruchu żółwi, ale do ich jakości nie mam żadnych zastrzeżeń.
I na koniec…
…„Mamo, mamo, nie mogę znaleźć czerwonego żółwia!”. Oj, chyba każdy rodzic słyszy to dość często. Dziecięcy pokój jest takim magicznym miejscem gdzie różne rzeczy znikają w niewyjaśniony sposób. Ale spokojnie. Jeśli mowa o „Pędzących żółwiach” to nie musimy się obawiać, że tajemnicze zniknięcia zepsują nam zabawę. Zagubienie kartonika z żółwiem przewidział nawet wydawca – w pudełku znajdziemy jeden pusty kartonik, na którym możemy sobie żółwia dokleić, domalować, albo po prostu się umówić, że to ten nieszczęsny czerwony. Zagubienie jakiejś karty czy nawet kilku kart ruchu żółwi też nie zepsuje gry – trzeba będzie tylko częściej tasować… Zagubienie figurki z żółwiem stanowi pewien kłopot, ale od czego inwencja twórcza – można próbować odtworzyć zgubę z modeliny czy wystrugać z drewna. Ostatecznie można też wyeliminować jednego żółwia z gry i przerobić grę na maksymalnie 4-osobową. A jak tajemnicze zniknięcie dotknie planszy? Nic prostszego – musimy sobie nową namalować.
Plusy:
+ładne i poręczne wydanie
+porządnie wykonane i trwałe elementy
+atrakcyjność rozgrywki dla dzieci, dla dorosłych, a także w gronie zróżnicowanym wiekowo
+równie dobrze gra się w 2, 3, 4 i 5 osób
+szybka rozgrywka
+proste reguły
Minusy:
– duża losowość – trzeba mieć trochę szczęścia, aby wygrać
– gra nie jest tania
Veridiana (2/5) – Grywałam w żółwiki jedynie z dziećmi, którym faktycznie gra się bardzo podoba. Na szczęście nowe grono po pierwszej partii potrafiło już obyć się bez nauczyciela 😉 Ta gra ma bowiem wszystko co gra na masowy rynek mieć powinna, ale dla mnie stanowi mega zagadkę, jak dorośli ludzie niezabawiający akurat dzieci mogą w to grać z własnej i nieprzymuszonej woli? mechanika oparta na ruchu za pomocą kart zaczyna być tak samo oklepana jak nieszczęsne rzucanie kostką, a tajemnica kto posuwa którego żółwika jest średnio zajmująca, szczególnie jeśli gra komplet. generalnie – żółwiki biegną do sałaty, a ja w dokładnie odwrotnym kierunku 😉
yosz (4/5) – idealna gra dla dzieci i z takiego punktu widzenia ją oceniam. Prosta, a wciągająca, ślicznie wykonana no i z super tematem. Nie mogę doczekać się, aż będę mógł zagrać w nią z Klarą – moja córka na razie jest na etapie bawienia się drewnianymi zółwikami. Ale najciekawsze jest to, że grę poznałem na Pionku, w “gamerskim” towarzystwie i wiecie co? Bawiłem się super 🙂 Na pewno jest to zasługa fajnego towarzystwa i grania z wariantem Trzewikowym – wygrywa żółwik na górze stosu, a nie na spodzie. Parę razy gra wracała jeszcze na stół przy okazji spotkań planszówkowych (granie na korytarzu w oczekiwaniu na otwarcie sali). “Żółwiki” na pewno mogę gorąco polecić wszystkim rodzicom – nie będziecie zawiedzeni.
ja_n (5/5) – Żółwie to gra dla dzieciaków i kilka razy dane mi było dzieciaki przy tej grze obserwować. Za każdym razem bawiły się świetnie. Gra wciąga zarówno dzieci kilkuletnie (4, nawet 3-latki), jak i takie, które już zaczęły chodzić do szkoły. Niekiedy wciąga nawet dorosłych, choć oni raczej nie dadzą jej maksymalnej noty. To wszystko nie wystarczyłoby na pełne 5 punktów, ale żółwikom dodatkowy punkcik należy się za możliwość modyfikacji zasad tak, żeby można było się bawić z dzieckiem za młodym na normalną rozgrywkę. Z Klarą “gramy” nie ujawniając koloru żółwika, za to odkrywając karty losowo ze stosu i asystując dziecku w podejmowaniu decyzji o konkretnym ruchu, jaki chce zrobić. Nie jest to może gra, bo bez wyboru kart do zagrania trudno mówić o jakiejś decyzji, ale przynajmniej spędzamy wspólnie czas na zabawie z żółwikami.
folko(4/5) – Co mogę jeszcze dodać. Żółwie to świetna gra dla dzieci… i raczej tylko dla dzieci. Wiem, że niektórzy dorośli też są nimi zachwyceni, ja raczej nie 😉
Don Simon (1/5) – to nie jest gra tylko zabawka. Nie dajcie sobie wmówić, że grono dorosłych ludzi może się przy tym dobrze bawić – chyba tylko uznając to za krótki, 5-minutowy i jednorazowy(!) wygłup. Wyciąganie tego tworu na stół to duże faux pas i prosta droga do otrzymania wilczego biletu!
Don Simon (4/5)- nie grałem w to jeszcze z dziećmi, ale na pewno żółwie kupię, gdy nadejdzie czas poszukiwania wspólnych zabaw na planszy. Z tego co już widziałem to sprawdzą się rewelacyjnie. Młodzi rodzice – kupować!