Home | Erynie

Erynie

Właściwie powinienem przeprosić wszystkich czytelników GamesFanatic.pl za to, że tekst poświęcony wydanemu przez Znak zestawowi “Erynie:  Powieść Mistrza Kryminału z pasjonującą grą planszową” ukazał się w naszym serwisie tak późno. Może gdybym napisał go wcześniej, udałoby się uniknąć niektórych ‘podchoinkowych’ rozczarowań…? Z jednej strony wypada przyklasnąć wydawnictwu Znak za pomysł połączenia w jednym pudełku potencjalnie ciekawych, uzupełniających się źródeł rozrywki. Zestaw taki, jeśli oczywiście prezentuje zadowalającą jakość, to interesujący pomysł na prezent. No właśnie – ‘jeśli’…

Nie jestem zdeklarowanym fanem twórczości Marka Krajewskiego. Owszem, nie bez przyjemności przeczytałem wszystkie jego książki z cyklu Breslau, w którym radca kryminalny Eberhardt Mock tropi zbrodniarzy w scenerii przedwojennego Wrocławia, lecz nie uważam ich za nadzwyczaj dobrze napisane. Trzeba przyznać, że pomysł na serię i większość opisanych w książkach intryg ma Krajewski znakomite. Często jednak brakuje mu swobody prowadzenia narracji i umiejętności wessania czytelnika do opisywanego, breslauerskiego świata. No, ale to są uwagi zupełnie na marginesie, bo też recenzent literacki ze mnie żaden – ot, de gustibus… W ‘Eryniach’ tym razem areną wydarzeń jest nie przedwojenny Wrocław, a Lwów. Sprawcę okrutnej zbrodni tropi nie Eberhardt Mock, a komisarz Edward Popielski, wszystko natomiast okraszone jest sporą dawką lwowskiej gwary i cieniem zbliżającej się wojny, którą potomni nazwą ‘druga światową’. Kto twórczość Krajewskiego niespecjalnie lubił, ten po przeczytaniu ‘Eynii’ zdania nie zmieni. Natomiast miłośnicy wycierania wraz z Mockiem wrocławskich rynsztoków odnajdą swojskie klimaty i w poczynaniach komisarza Popielskiego. Tyle o powieści.

Grę planszową dołączoną do powieści opracowało na zlecenie wydawnictwa ‘Znak’ słynna w planszówkowym światku ‘Kuźnia Gier’. Osobiście miałem nadzieję, że Kuźnia wyciagnie wnioski z niezbyt udanej gry dedukcyjnej pt ‘Inwigilacja’ (i  jej poprawionej wersji ‘De Luxe’), i w Eryniach zaserwuje nam prosty, lecz grywalny produkt- a kto wie, może nawet przyjemnie zaskoczy jakimś mechanicznym twistem.  Wszak gra nie jest ‘gratisem’ – odliczając cenę ksiązki od ceny całości kompletu, wychodzi na to, że planszówka Kuźni Gier kosztuje w granicach 30-35 złotych, co jest już sumą pozwalającą oczekiwać produktu w pełni dopracowanego (w tej cenie można zakupić choćby Zombiaki 2,Sabotażystę czy 6 bierze!). A i darmowe gry nie muszą być zupełną porażką, o czym świadczy choćby karcianka ‘Grunwald – Walka 600-lecia’, wydana przez Narodowe Centrum Kultury dla uświetnienia okragłej rocznicy bitwy pod Grunwaldem i opracowana przez… Kuźnię Gier! Czyli można? Można!

Dodatkowo, w 2009 roku przed Świętami Bożego Narodzenia wydawnictwo ‘Znak’ zaprezentowało zestaw ‘Monopol na zbawienie’ – rozważania katolickiego publicysty, Szymona Hołowni połączone z ‘grą’ na kształt Monopolu. Choć de facto ów ‘monopol’ nie był właściwie grą, tylko ‘interaktywnym sposobem na lekturę’ (po trafieniu na dane pole gracz odsyłany był do odpowiedniego fragmentu książki), wszystko razem sprawdzało się – o dziwo – bardzo dobrze i pozostawiało miłe odczucie u nabywcy. Tym bardziej spodziewałem się interesujących rozwiązań w Eryniach.

Tymczasem mechanika gry planszowej ‘Erynie’ rozczarowuje. Samo wykonanie dość licznych elementów stoi na niezłym poziomie: klejona plansza, grafiki klimatyczne (acz nie do końca przejrzyste), w miarę grube żetony, plansze postaci. Nie mam również zastrzeżeń do instrukcji. Do tego otrzymujemy cienką książeczkę ‘promocyjną’, z informacjami odsłaniającymi nieco kulisy pracy nad powieścią. Tutaj plus dla wydawnictwa.

A jak się gra? Słabo. Żmudnie. Nudno. Na początku gracze w tajemnicy losują karty dwóch podejrzanych – jednego z nich mają za zadanie obciążyć zbieranymi dowodami, drugiego – uniewinnić.  W trakcie rozgrywki  gracze po kolei poruszają się po planszy swoimi postaciami, zbierając pojawiające się na niej losowo dowody. Żetony dowodów można wziąć spośród tych zakrytych (odsłaniane są dopiero po wejściu postaci na pole), albo spośród odkrytych – czyli odsłoniętych we wcześniejszych turach przez inne postacie.  Każda postać może w danym momencie nieść tylko jeden dowód, więc po jego zabraniu w następnej turze trzeba ‘udać się na komisariat’, czyli położyć go na jednej z plansz podejrzanych (dowolnej) w odpowiednim miejscu. Każdy żeton może być użyty jako ‘dowód winy’ (jego wartość punktowa charakterystyczna dla każdego podejrzanego jest na koniec gry mnożona przez 2), ‘poszlaka’ (mnożnik x1) lub ‘dowód uniewinniający’. Raz położonych na planszy podejrzanego żetonów nie można przesuwać. Gra kończy się w 20 turze, lub gdy z planszy znikną wszystkie żetony dowodów. Podlicza się wtedy wartość dowodów winy, poszlak i dowodów uniewinniających leżących na karcie każdego podejrzanego, celem uszeregowania ich na torze winy. Następnie ujawniane są karty podejrzanych, które na początku otrzymał każdy z graczy, i przydzielane są punkty według miejsca zajmowanego przez podejrzanego na torze winy. Gracz otrzymuje punkty zarówno za swojego podejrzanego którego miał oskarżyć (im bliżej jest on na torze kolejności, tym więcej punktów), jak i tego, którego był zobowiązany chronić (tym więcej punktów, im podejrzany jest dalej na torze kolejności).

Może w takim razie skonkretyzuję zarzuty: gra jest pozbawioną jakiegokolwiek ciekawego elementu, w dużej mierze losową ‘zbieranką’ żetonów z planszy. W zamierzeniu autorów miał być w ‘Eryniach’ obecny blef. Utajnione karty postaci, które każdy z graczy ma uniewinnić/obciążyć i możliwość dokładania w komisariacie zebranych żetonów dowolnym podejrzanym, miały pozwolić na zabawę z odkrywania kto kogo broni/oskarża, a tym samym na złośliwe posunięcia, wzajemne obciążanie się itp. Pojawianie się żetonów na planszy jest jednak mocno losowe, i tak naprawdę nie ma sensu dokładać ich przeciwnikom ‘na złość’ – i tak jest sporo roboty z pilnowaniem aby ‘dbać’ punktowo o naszych podejrzanych. Owszem, gdyby można było przenosić na raz większą pulę żetonów niż tylko jeden, albo jakoś je ‘zachomikować’ na późniejszy etap gdy, gdy już widzimy, kto kogo oskarża/broni, wtedy niektóre wysoko punktowane dowody by się przydały. Ale nie – można nieść tylko jeden dowód, więc każdy sobie chodzi po mapie, odsłania żetony, dokłada je ‘swoim’ podejrzanym i tyle. Już po pierwszych turach moi współgracze mieli dość.

Żeby było jasne: nie oczekiwałem, że w pudełku z Eryniami dostanę grę o złożoności i regrywalności Agricoli. Liczyłem jednak, że nabywca tego zestawu otrzyma powieść zbliżoną jakością do poprzednich powieści Krajewskiego (i tak jest w istocie) oraz grę, nad którą sympatycznie spędzi z bliskimi choćby jeden-dwa wieczory, trochę pogłówkuje, podedukuje… Nie wiem… coś w rodzaju ‘Mr Jack Pocket’. Niestety – gra jest właściwie jednostrzałowa: raz rozłożyć – zagrać – i od razu na dno pudełka, pudełko na dno szafy, a szafę na dno morza. Nie znalazłem w niej żadnego elementu, który nie tylko przykułby uwagę graczy na dłużej, ale choćby ich zaciekawił.  Zagadką pozostaje dla mnie, jak Erynie przeszły fazę testów w Kuźni Gier i wydawnictwie ‘Znak’, bo to po prostu jest zwyczajny planszówkowy kit, kosztujący 30-35 zł. Jeśli lubicie powieści kryminalne autorstwa Marka Krajewskiego zakupcie KSIĄŻKĘ, natomiast zestaw książka + ‘pasjonująca’ gra planszowa omijajcie łukiem tyleż szerokim, co prędkim, żeby wam czasem do koszyka sam nie wskoczył.

post scriptum: w artykule Gazety Wrocławskiej z 4 listopada 2010 roku, Marek Krajewski (podobno zapalony brydżysta) sam przyznaje, iż w temacie planszówek niezbyt się orientuje, a scenariusz gry zatwierdził bez odbycia jednej choćby rozgrywki. Panie Marku, lepiej jednak następnym razem sprawdzić, co się zatwierdza, bo naprawdę szkoda firmować swoim nazwiskiem taką tandetę. Oby Erynie były dla Pana, a przede wszystkim dla Kuźni Gier, łaskawe…:)

About

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger