Home | Trudne pytania, zabawny ton – rozmowa z autorem “Mazo”.

Trudne pytania, zabawny ton – rozmowa z autorem “Mazo”.

fot. Jeremy Mates

Mazo” wygląda jak przeróbka szachów, ale to pozory. To nowa gra na starej szachownicy. Przyszedłem na pokaz, poznałem zasady, zagrałem z autorem, przegrałem okrutnie, po czym poddenerwowany zacząłem zadawać trudne pytania.

 

Maciek Kapustka – Grywa pan w szachy?

Tadeusz Marczyk – Grywam. To królewska gra.

Czemu nie pozostać przy nich do końca życia?

Inteligentny człowiek potrzebuje wszystkiego po trochu. Swoją drogą teraz, jak wymyśliłem „Mazo”, moja córka zastanawia się, czy pozwolę jej grać w szachy.

Ma problem z otrzymaniem obiadu jeśli to zrobi?

Obiad dostanie, ale kolacji nie (śmiech).

Ale przecież Mazo przypomina szachy.

Wiele osób ma to skojarzenie tylko dlatego, bo wykorzystałem bierki i szachownicę. Może powinienem wyprodukować grę w plastiku, z kolorową planszą, a zachować tylko zasady.

Wciąż pozostaną podobne formacje pionów, ruchy na zmianę, sześćdziesiąt cztery pola …

W tym sensie warcaby też są podobne. Doświadczeni szachiści reagowali w pierwszej chwili tak, jak pan. O nie, znowu ktoś wymyślił, że zamiast koników i wież będą teraz laufry. Widzieli już mnóstwo takich rewolucyjnych pomysłów i one denerwują, bo reguły szachów dojrzewały wiekami. Jednak na koniec spotkania cieszyli się, że Mazo powstało.

Jednocześnie walczy pan z tym skojarzeniem i sam do niego sięga w reklamach i na tej prezentacji. Rozdwojenie jaźni?

Na potrzeby reklamy.

Może lepiej mówić, że to abstrakcyjna gra logiczna.

To kojarzy się z nowoczesnymi grami planszowymi, kolorowymi, w których zbieram pieniądze i uczę się zarabiać. Natomiast wiążąc Mazo z szachami podpowiadam, czego można się spodziewać. Planszy osiem na osiem, figurek i podobnej rozgrywki jak w warcabach czy szachach.

Największa zaleta Mazo?

Jest prosta. Przed chwilą usiedliśmy, wyjaśniłem panu zasady w dwóch słowach i od razu mogliśmy zagrać. Natomiast rozegrać partię szachową, żeby mieć szanse z przeciwnikiem, na to potrzeba lat.

Jeśli od razu mogę wygrać, to też źle. Czy w Mazo brakuje głębokich decyzji?

Z doświadczenia wiem, że jedna decyzja może przesądzić o wyniku gry. Do tego Mazo jest jeszcze młodą grą, pozostaje w niej wiele do odkrycia.

Bawiło mnie, że nieśmiertelny król wręcz pożerał figurki przeciwnika, choć może dlatego, bo sam jestem trochę głodny.

(śmiech)

Gra nazywa się Mazo od?

Mazowsza.

Czemu?

Czemu nie. Długo się nad tym zastanawiałem. Chciałem, by nazwa była krótka, wpadająca w ucho i nie kojarzyła się z innymi rzeczami.

Gdyby nazwać ją konkretniej, na przykład „Pożeracz”?

W skali do dziesięciu oceniłbym to na jeden.

Właśnie złamał mi pan serce. W odwecie powiem, co dziś usłyszałem: „Ta gra jest dużo bardziej ciekawa i pasjonująca od szachów, ale w pudełku są też trzy inne gry, więc można w nie zagrać”. To jak, pasjonująca, czy nie?

Wolę Mazo od szachów. Na forum kiedyś dyskutowałem z człowiekiem który opisał, że od Mazo woli książkę. Odpisałem mu, że jak ktoś jest sam, to bardzo fajny pomysł, żeby poczytać książkę, ale jak ma towarzystwo, to czemu nie rozegrać Mazo.

Dla kogo jest ta gra?

Na dzisiejszej prezentacji sześcioletnia Sara miała problemy z pierwszą partią. Jednak widziałem dzieci w jej wieku, które grają dobrze. Dwa egzemplarze Mazo leżą w bibliotece szkolnej mojej ośmioletniej córki.

Sześciolatki nie grają w szachy?

Słyszałem, że grają. Natomiast nie rozegrają poważnej partii szachów.

Znalazłem reklamę „Moja żona twierdzi, że Mazo będzie popularne wśród kobiet”. A więc to gra dla dzieci i kobiet, czyli osób, które są ewakuowane ze statku w pierwszej kolejności. Proponuję wrzucać egzemplarz Mazo do każdej łodzi ratunkowej.

Ta reklama to wypowiedź mojej żony. Nigdy nie namówiłem jej do szachów, ale w Mazo zagrała nawet, gdy była bardzo zmęczona. Miałem wtedy ogromną ochotę, ustawiłem figury i wykonałem pierwszy ruch. I czekałem. Ona, tak na półleżąco, w końcu odpowiedziała.

Może lunatykowała?

Potem podniosła się i wypracowała dużą przewagę. Właściwie już prawie wygrała, ale w ostatniej chwili odwróciłem wynik. Zastawiłem pułapkę. Podstawiłem bierkę do zbicia, a w zamian uzyskałem dogodną pozycję.

Czy żona i córka wolą Mazo od współczesnych gier planszowych, takich jak Osadnicy z Catanu lub Carcassonne?

Te nazwy znam tylko ze słyszenia. Wiem, że mają wielu miłośników. Kilku z nich próbowało Mazo, ale wrócili do nowoczesnych gier, nad którymi cały dzień siedzą. Powiedzieli, że lubią takie gry, gdzie coś buduje się powoli i w połowie partii jeszcze nie wiadomo, kto wygra.

One trwają średnio po dwie godziny, nie cały dzień.

Nie wiedziałem.

Martwi mnie, że nie zagrał pan w żadną grę z ostatnich dziesięciu lat.

W życiu musimy wybierać. Ja mam na przykład ośmioletnią córkę i pewien zestaw gier.

Wydaje mi się, że jeśli ktoś poświęcił miesiące na wymyślenie gry, to powinien znaleźć jeden wieczór na poznanie współczesnych tytułów.

Mówi pan o tych grach, ale gdybym stworzył jedną z nich, to bym się wtopił w tysiące tytułów. Tymczasem Mazo wypełnia pewną niszę. Trafia do ludzi, którzy mają ochotę zagrać w szachy, pociąga ich ta plansza i rozgrywka figurami, ale nie poznali dobrze zasad.

Ile czasu pan poświęcił na wymyślenie gry?

Nie wiem co pan teraz pomyśli o mnie, ale powiem prawdę … Ponad rok temu przyśniła mi się fantastyczna gra. Wstałem, zapisałem wszystko i przełożyłem na planszę. Niestety, nie kleiło się. Pracowałem dwa miesiące i jak już wydawało mi się, że wymyśliłem, to przedstawiłem grę ośmioletniej córce. Ona w trzecim, czwartym ruchu wykazała wady. I tak poprawiałem kilka razy. Ostatnia zmiana zakazała królowi się cofać.

W mojej opinii, to najlepszy element mechaniki gry.

To konieczność. Córka mi pokazała, że inaczej gra nie ma sensu.

Co się panu śniło ostatnio?

O tym niedługo pan przeczyta w jakieś gazecie (śmiech).

Widzę pewien problem ze sprzedażą Mazo.

Jaki?

(Wychodzę do szatni, wyjmuję z plecaka zwyczajną szachownicę i kładę ją przed panem Tadeuszem). Wie pan, do czego zmierzam? Rozstawimy zwyczajne szachy i powiedzmy, że skoczek i wieża to też „senior”.

Niech pan zachęci do tego wszystkich.

Naprawdę?

Chciałbym, żeby wszyscy grali w Mazo i mieli z tego taką samą radość jak ja. Mi wystarczą prawa autorskie.

Czyli nie wiąże pan z tym przyszłości?

Wiążę. Gdyby wszyscy zachowywali się tak, jak pan tutaj zaproponował, to nie produkowano by szachów, bo w szachy można zagrać warcabami. Można na karteczce narysować sobie, można kamykami na drodze. Ale nikt nie jest tym zainteresowany.

Wydawcy panu prawdopodobnie odmówią, bo to kolejna gra na szachownicy.

A nie przeszkadza mi to. Pracuję w handlu. Nie raz sprzedałem rzeczy, o których słyszałem, że nikt się nimi nie zainteresuje. Nieprawda. Ktoś za rogiem marzy o tej grze.

Podsumujmy, pana marzenie?

Pozwalam sobie na taki żart, że nie spocznę, dopóki co drugi Chińczyk nie będzie mieć Mazo w domu.

Ale oni mają swoją wersję szachów.

Chińską?

Tak, „chińskie szachy”

 

* Tadeusz Marczyk

Zawodowo specjalista do spraw reklamy i promocji, w wolnym czasie projektant gier. Autor czterech tytułów: „Mazo” (2010), „Trasy”, „Na przełaj” i „Zbijak”. Samodzielnie wymyśla gry, zamawia u wytwórcy i promuje na forach. Wciąż czerpie z tego przyjemność.

About

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger