Home | Battleline – aplikacja prawie doskonała

Battleline – aplikacja prawie doskonała

To mogła być jedna z najfajniejszych elektronicznych wersji planszówek, jakie stworzono na urządzenia Apple… Zabrakło jednego, ale jakże istotnego elementu.

Dr Reiner Knizia doszedł do takiej wprawy w taśmowym projektowaniu gier, że ma ich już grubo ponad 200 na koncie. Wśród nich można znaleźć prawdziwe perełki pokroju Battle Line. W tym miejscu mógłbym opowiedzieć o fabule gry i bitwie, jaką toczy Aleksander Wielki z Dariuszem III, ale to element dodany tak bardzo na siłę do karcianki, że w wersji elektronicznej zupełnie z niego zrezygnowano. Upraszczając, przenosimy się do czasów starożytnych, a naszym celem jest pokonanie armii przeciwnika. Pole bitwy podzielono na dziewięć kluczowych odcinków symbolizowanych przez dziewięć flag.

Art promujący grę

Zwycięża osoba, która zdobędzie przewagę w pięciu dowolnych punktach lub trzech sąsiadujących ze sobą. Podczas potyczki gracze na zmianę dokładają przy wybranych flagach karty z oddziałami o sile od jednego do dziesięciu (w sześciu różnych kolorach), układając różne formacje. I to w zasadzie tyle. No prawie. Gdyby Battle Line ograniczał się wyłącznie do samego układania kombinacji kart, byłby mocno losową grą. Ale na szczęście nie jest.  Dzięki specjalnym kartom taktyk można znacząco wpływać na przebieg rozgrywki. Ich umiejętne wykorzystanie jest kluczem do zwycięstwa, zarówno w wersji karcianej jak i tej przygotowanej z myślą o iPhonie, iPodzie oraz iPadzie.

 

Menu gry

Po odpaleniu gry wita nas klimatyczne menu główne stylizowane częściowo na antyczne malunki. Do wyboru gra dla jednego gracza lub dla dwóch. W tym drugim przypadku nie potrzeba dostępu do internetu. Przeciwnicy rywalizują podając sobie na zmianę urządzenie Apple. Działa to całkiem sprawnie, a dzięki podwójnej pauzie nie ma ryzyka, że przeciwnik zobaczy nasze karty przy okazji przekazywania rywalowi iPhona/iPoda/iPada (niewłaściwe skreślić). Ale zostawmy tryb wieloosobowy, nie on jest tu najważniejszy. Wybierając grę jednoosobową można rozegrać partię uproszczoną lub zaawansowaną. Tryby te różnią się brakiem lub obecnością kart taktyk. Ponadto, do wyboru dwaj przeciwnicy reprezentujący różne poziomy trudności oraz opcjonalna zasada zdobywania flag (na końcu swojej tury lub w fazie przeciwnika).

 

Rozgrywka przebiega dość sprawnie. Karty wykładamy poprzez przeciąganie ich palcem w okolicę danej flagi. Dzięki opcji podświetlania wolnych miejsc, widać doskonale, gdzie jeszcze można położyć kartę. Jeśli niechcący umieścimy ją przy innej fladze niż chcieliśmy  (te hamujące nagle autobusy…), nie będzie to żaden problem. Dopóki nie dociągniemy nowej karty ze stosu, oddając tym samym ruch przeciwnikowi, w każdej chwili można kartę przełożyć lub wybrać z ręki (tej wirtualnej oczywiście) inną. Z kolei przytrzymując palec na fladze szybko przypomnimy sobie siłę poszczególnych formacji. W trakcie kilkudziesięciu gier nie odnotowałem żadnych bugów. Gra chodzi płynnie, nie wyłącza się sama, czas obliczania kolejnego ruchu jest krótki, karty taktyki działają tak, jak powinny. Słowem nie ma się do czego przyczepić.

 

Screen z gry

Ładna i dopracowana grafika jest przyjemna dla oka, nie ma problemu z odczytywaniem symboli i kolorów. Na plus zasługuje także lecąca w tle muzyka, zdominowana przez bębny. Jeśli komuś się nie spodoba, można wejść w opcje i jako podkład muzyczny puścić swoje piosenki zapisane w pamięci urządzenia Apple. Generalnie oprawa audiowizualna to mocny punkt przemawiający na korzyść gry. Jednak mimo ładnego opakowania, Battleline daleko do ideału. Wszystko przez poziom sztucznej inteligencji wirtualnych przeciwników. Pokonanie tego, który jest określany jako trudny, jest dość łatwe, przez co gra nie dostarcza zbyt dużej frajdy. I nie, nie jestem żadnym wymiataczem. Naprawdę daleko mi do przeliczających i przewidujących kilka kroków do przodu umysłów niektórych osób, z którymi regularnie spędzam czas nad różnymi planszami. Mimo to grając w Battleline czułem się tak, jak prawdopodobnie czują się zawodnicy FC Barcelony – zwycięstwo Było zawsze oczywistym i spodziewanym wynikiem, a jego brak wypadkiem przy pracy. To o tyle zatrważające, że niniejszy tekst powstał po rozgrywce w wersję 1.4, zaś problem niskiej AI został już rzekomo poprawiony w poprzednich aktualizacjach. Jak dla mnie to wciąż za mało, a grze brakuje jeszcze jednego poziomu trudności. Ten obecnie uchodzący za trudny to taki standardowy „normal/medium”.

 

Gdyby gra była bardziej wymagająca, a przez to i satysfakcjonująca, mógłby polecić ją wszystkim z czystym sumieniem. Ale nie zrobię tego. Elektroniczna wersja Battleline kosztuje 2,4 euro, czyli prawie 10 zł. Grałem w nią głównie w drodze do i z pracy, aby umilić sobie czas spędzony w komunikacji miejskiej. Po kilku dniach ściągnąłem kolejny tytuł, bo ile w końcu można wygrywać? W takim nadmiarze, jaki oferuje Battleline, robi się to autentycznie nudne.

PLUSY:

–        oprawa audiowizualna

–        interfejs

–        równie fajna i grywalna co karciany oryginał

MINUSY:

–        słabe AI przeciwników

–        może się szybko znudzić

–        niesatysfakcjonujący stosunek ceny do jakości

 

About

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger