Home | W Roku Smoka – czyli, po co służącemu całe piętro pałacu?

W Roku Smoka – czyli, po co służącemu całe piętro pałacu?

Każdy z graczy wciela się w księcia, który w starożytnych Chinach około 1000 roku próbuje podnieść prestiż oraz zwiększyć dostatniość swojej prowincji. Dążąc do tego celu książęta polegają na wielorakich talentach swoich doradców, od uczonych poprzez mnichów, wojowników, aż po rzemieślników. Ci lojalni poddani często dołożą wszelkich starań, by ochronić swojego władcę przed konsekwencjami niepomyślnych wydarzeń, które co miesiąc prześladować będą ludność Chin. Tylko dalekowzroczne planowanie uratuje księcia i jego poddanych przed suszą, najazdem Mongołów czy innymi niebezpieczeństwami.

Obrazek z pudełka autorstwa M. Menzla

 

Jak obracają się tryby w chińskiej machinie – mechanika gry

Gra obejmuje okres 1 roku podzielonego na 12 miesięcy, z czego 2 pierwsze miesiące to sielanka, idylla i święty spokój, ale tylko pozornie, bo już wtedy trwa walka. Pozostałe 10 miesięcy to klęski większe lub mniejsze: susza, zaraza, trybut cesarski, najazd Mongołów czy festiwal Smoka (tak, tak, nawet tak radosne wydarzenie jak święto smoka jest wyzwaniem).

Żetony wydarzeń

 

Oczywiście sami nie dalibyśmy sobie rady, więc do dyspozycji mamy różnych pomocników. Część z nich w wersji młodszych (i głupszych, ale za to prężniejszych), którzy mniej pomagają, ale dalej posuwają nas na torze pierwszeństwa oraz starszych (i mądrzejszych, ale bardziej stetryczałych), którzy pomagają bardziej, lecz punktów pierwszeństwa dają niewiele.

Żetony pomocników

Dwóch młodszych pomocników wybieramy na początku gry (każdy z graczy inny ich układ, czyli nikt nie może wziąć dwóch takich samych jacy zostali już wzięci) a następnie, w każdej turze korzystając z posiadanych kart wybieramy po jednym pomocniku.

Pomocnicy muszą gdzieś mieszkać i gdzie mieszkają? No oczywiście w pałacach. Co więcej, każdy ma dla siebie całe piętro, a co! Są to przecież ludzie księcia, to im się należy.

Trzon gry to wykorzystanie akcji przedstawionych za pomocą 7 specjalnych kart. Może to być: zebranie podatku, zebranie ryżu, produkcja fajerwerków, rozbudowa pałaców, zakup małego lub dużego przywileju, parada wojskowa oraz badania naukowe. Wybierane przez nas akcje dzielnie wspierają nasi pomocnicy dający stosowne do posiadanych umiejętności bonusy np. poborca podatkowy pozwala wziąć o trzy monety (Juany) więcej z akcji zbierania podatku.

Karty akcji

Dla graczy, którzy przyzwyczajeni są do klasycznej kolejności zgodnej z ruchem wskazówek zegara nastąpi delikatny szok. Ta-dam, tor pierwszeństwa! To on właśnie wyznacza, który z graczy jest pierwszy, który drugi itd. Ale pozycja znacznika na tym torze nie jest losowa, o nie, o pozycję trzeba zadbać wybierając pomocników o większej wartości lub wybierając akcję parady wojskowej. Mała podpowiedź dla ludzi, którzy nigdy nie korzystali z toru pierwszeństwa: warto zadbać o to, by być na nim pierwszym. Daje to największe pole manewru.

Losowość i inny brak wad

Ktoś kiedyś wpadł na taki pomysł, że jeżeli gra jest całkowicie pozbawiona losowości, to staje się powtarzalna, a przez to nudna. W grze W Roku Smoka mamy losowość, ale tylko w kolejności występowania wydarzeń (dla każdej gry kolejność jest dobierana losowo) oraz grupowania akcji (co jest losowane w każdej turze) i te dwa elementy losowe sprawiają, że praktycznie każda partia będzie inna. W pozostałych elementach gry losowości brak i nie można marudzić, że coś tam mi źle w kartach wyszło lub na kostce wynik nie taki. Tutaj jeśli coś ci źle poszło, to po prostu dokonałeś złych wyborów, a twoje złe wybory są dobrymi wyborami dla twoich przeciwników.

W grze nie występuje też wada kingmakingu. Nie ma takiej sytuacji, że jakiś gracz gra tak, że powoduje to zwycięstwo innego gracza. Możliwe są pojedyncze błędne działania, które pomogą przeciwnikowi, ale nie są one w stanie zepsuć ani wypaczyć gry.

Tajemnicza uroda orientu

Na koniec uwaga o graficznej stronie gry. W przecudnej urody pudełku z ilustracją Michaela Menzla otrzymujemy planszę o więcej niż ascetycznym wykonaniu. Nie ma na niej nic więcej ponad to co jest potrzebne: miejsce na odrzucone karty postaci, miejsce na żetony wydarzeń i postaci oraz tory pierwszeństwa i punktacji. Tak, tutaj nic gracza nie rozproszy, ale esteci będą pewnie narzekać. Żetony i karty postaci posiadają takie same estetyczne ilustracje, podobnie żetony wydarzeń. Monety wykonane są bardzo ładnie, podobnie znaczniki graczy w postaci smoków. Jedna mała uwaga dotyczy wykonania planszy: jest tak zrobiona, że nie da się jej dokładnie otworzyć, tak jakby została zbyt ciasno oklejona.

W trakcie pasjonującej rozgrywki

 

Podsumowanie

W Roku Smoka jest moją pierwszą grą Stefana Felda i pierwszą grą z tak precyzyjnie zazębiającymi się mechanizmami (jak widać jest ich trochę). Wszystko w tej grze współdziała idealnie. Gra jest bardzo intuicyjna i już po 2, 3 turach każdy łapie, o co chodzi. Co ciekawe, gra równie dobrze działa we 2 jak i w 5 osób.

Po tej grze jestem w stanie złożyć oświadczenie, że zagram w każdą inną grę Felda, niezależnie od tego, jaka będzie.

Na koniec moja skromna rekomendacja. Grajcie, kupcie i grajcie w „W Roku Smoka”, a jeżeli nie chcecie kupić, to grajcie u kolegi. Grajcie bo warto!

Autor: Stefan Feld

Wydawca: Ravesburger – Alea (wersja niemiecka) / Rio Grande Games (wersja angielska) / Filosofia (wersja francuska)

Rok wydania: 2007

Seria: Alea Big Box (pozycja nr 12)

Liczba graczy: 2 – 5

Czas rozgrywki: 75 min.

Zależność językowa: poza instrukcją brak jakichkolwiek elementów zależnych językowo

 Veridiana (5/5) – Jedna z pierwszych gier Felda, jaką poznałam. Wtedy, pamiętam, bawiły mnie jeszcze gry typu Dungeoneer, więc W Roku Smoka musiało chwilę odczekać, aż zmienię kierunek poszukiwań. W końcu nastawiłam kompas m.in. na świetnie dopracowane niemieckie euro i gra zyskała niesamowite uznanie w moich oczach, którym cieszy się do dzisiaj. I jeśli myślicie, że to Rosenberg nastawia grę przeciwko graczowi to spróbujcie przetrwać rok w feldowskich Chinach!

 yosz (2/5) – ta gra, a potem Macao tego samego autora uzmysłowiło mi czego nie lubię w grach. Nie lubię jak gra zmusza mnie do robienia pewnych rzeczy, zbierania z góry narzuconych  surowców, a jeżeli tego nie zrobię (albo inni gracze mnie tego pozbawią) będę za to karany w inny sposób niż przez przegraną. Pół biedy jeżeli tak jak w Agricoli jeden z członków rodziny mi zachoruje – to jest tylko jeden z wielu aspektów gry. Jeżeli natomiast przez większość partii muszę walczyć z tym co zrzuca na mnie mechanika gry, to poszukam sobie innego tytułu…  a może po prostu jestem za miękki na gry pana Felda.

About

Avatar

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Advertisment ad adsense adlogger