Zamiar powrotu do serii Jestem z Polski, czyli przeglądu polskich gier planszowych od dłuższego czasu niweczyły bieżące obowiązki recenzenckie, i zawodowe. W końcu jednak się udało mi się zebrać i trochę czasu wygospodarować i tak oto powstał kolejny odcinek cyklu. Tym razem jednak, nieco inaczej niż poprzednio, nie będę dopasowywał gier według ich kategorii, a według daty ich wydania. Zapraszam więc do przeglądu polskich gier wydanych w 2015 r.
Do tej „kategorii” gier zaliczyłem gry wydane w 2015 roku przez polskie wydawnictwo i stworzonych przez polskiego autora. Doliczyłem się ponad 25 takich gier, chociaż szacunki te należy uznawać za przybliżone, bo z dużym prawdopodobieństwem jakieś tytuły mogłem pominąć. Oczywiście nie ma sensu przybliżać Wam wszystkich tych tytułów, ograniczę się jedynie do tych moim zdaniem najciekawszych, chociaż przyznaję się, że nawet we wszystkie z przedstawionych poniżej produkcji nie grałem.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, kiedy przeglądałem utworzoną przeze mnie listę, to spora ilość udanych debiutów autorskich. Bezapelacyjnym odkryciem zeszłego roku był z pewnością Jan Zalewski – autor CVlizacji i Andromedy. Pierwszy tytuł wydany nakładem wydawnictwa Granna zrobił niemałą furorę na zeszłorocznych Targach Essen. CVlizacje to gra rodzinna z oryginalną mechaniką, zdecydowanie lżejszego kalibru niż typowe gry cywilizacyjne jak chociażby Through the Ages, Innovation czy nawet 7 Cudów Świata. W grze poprzez zagrywanie kart (jednej w jasno, drugiej w ciemno) uczymy nasze plemię coraz to nowych zdolności, jak kradziejstwo, zbieractwo czy cwaniactwo zapewniając im przy tym bezcenne punkty szczęścia. Dzięki luźnemu podejściu do tematu oraz przepięknym grafikom Piotra Sochy (stworzonym na wzór tych znanych z CV) gra kipi humorem. A że do tego jest naprawdę miodna i regrywalna to bardziej polecać już jej chyba nie trzeba. Zdecydowanie obowiązkowa pozycja – przynajmniej do sprawdzenia – dla graczy rodzinnych.
Andromeda od wydawnictwa Galakta obraca się natomiast w temacie scence-fiction, co już nie każdemu może przypaść do gustu. Nie oznacza to jednak, że gra nie jest warta sprawdzenia. Wręcz przeciwnie – sprawdzić warto, a to chociażby ze względu na kolejną oryginalną mechanikę. Andromeda jest w zasadzie grą kościaną, w której gracz rozpoczynający rzuca kośćmi akcji, a następnie wybiera spośród wyturlanych wyników ofertę dla swoich przeciwników. Ci mogą oferowane akcje przyjąć lub odrzucić, a wówczas gracz składający ofertę sam będzie musiał te akcje wykonać. Powoduje to, że będąc oferentem trzeba się nieraz sporo nagłowić, aby wybrać kości akcji odpowiednio wartościowe dla siebie, a niewiele warte dla przeciwników. Reszta to już po prostu kontrola terytoriów i wykonywanie zadań, niemniej jednak po jednej dwuosobowej partii mogę stwierdzić, że jest naprawdę ciekawie i z przyjemnością, jak tylko nadarzy się okazja, zagram następne. Wielkie brawa dla Janka Zalewskiego za dwie tak udane gry.
Kolejny bardzo udany debiut zeszłego roku to Piotr Jesionek i jego Stinky Business wydany przez wydawnictwo G3. Tą grę miałem już okazję recenzować i przyznam, że byłem nią wówczas naprawdę zachwycony (no, może poza instrukcją). Co najważniejsze mimo kilku kolejnych partii zachwyt nie minął i gra dobiła już do magicznej bariery 10 rozgrywek, w związku z czym mogę chyba uznać, że przetrwała próbę czasu i regrywalności. Co do samej produkcji, to jest to średnizaawansowana gra ekonomiczna, w której zbieramy śmieci (sic!), by następnie je przetworzyć lub spalić. Na tą potrzebę budujemy sortownie, przetwórnie określonego rodzaju odpadów, spalarnie – a wszystko to, żeby jak najwięcej zarobić. Nie można jednak spocząć na laurach za szybko. Zdobyte pieniądze warto mocno zainwestować w rozbudowę śmieciowego imperium, żeby potem móc z niego czerpać jeszcze większe zyski. Pisząc o tym tytule nie mogę nie wspomnieć o wspaniale wykonanej i niebywale praktycznej planszy, która jest bodajże najlepszym dziełem graficznym, jakie widziałem od czasów Epoki Kamienia.
Wśród debiutantów możemy odnaleźć też Przemka Świerczyńskiego i jego ExoPlanet. Bardzo zmyślnie zaprojektowana gra pozwalająca na tworzenie gatunków na planetach zorganizowanych wokół jednej z gwiazd. Dla powstania życia na każdej z planet potrzebny jest odpowiedni układ minerałów (gaz, woda, energia), których dostarczenie jest zadaniem graczy. Gatunki stworzone na planecie mogą koegzystować, co pozwoli czerpać korzyści z planet wszystkim grającym, możliwa jest jednak też dominacja jednego z gatunków, co powoduje przegonienie współgraczy z danej planety. Do tego dochodzą jeszcze cele, których wykonanie daje nam dodatkowe bonusy. A wszystko to zrobione jest tak, że może dawać satysfakcję zarówno mniej zaawansowanym graczom rodzinnym, jak dostarczać przyjemność z poważniejszego kombinowania bardziej doświadczonym i wybrednym geekom.
Do grupy autorów gier planszowych dołączyli również Maciej Poleszak i Michał Szewczyk projektując grę Witkacy wydaną przez Bomba Games. W grze mamy karty z elementami obrazów Witkacego (każda karta to 6 części obrazu – po 3 czy na stronie), które chcemy ułożyć w całość niczym puzzle. Bardzo prosta mechanika (dobieramy kartę i zagrywamy którąś z kart z ręki), daje jednocześnie sporo frajdy z kombinowania nad łączeniem naszych dzieł sztuki. Na końcu około 20-minutowej rozgrywki podliczamy punkty za ukończone obrazy. Prosta i szybka gra, a naprawdę potrafi cieszyć i dawać dużo satysfakcji nie tylko fanom malarstwa.
Warto też napisać o dwóch grach autorstwa duetu Marcin Ropka i Violetta Kijowska, czyli Polskie Smaki i Twoja Kolej. O pierwszej z gier wydanej przez firmę Bomba Games wiem zaledwie tyle, że jest to zręcznościowa gra imprezowa, w której tworzymy i punktujemy potrawy z wyłożonych na stole składników, że na kartach widnieją świetne grafiki przedstawiające klasyczne polskie dania … i że gra nie jest jeszcze dostępna w polskiej wersji językowej. Powyższy opis może narobić czytającym niezłego smaku ;), więc z niecierpliwością czekamy na polskojęzyczną edycję gry. Sporo więcej wiem o grze Twoja Kolej, bo właśnie przygotowuję się do jej recenzji, która niedługo ukarze się w naszym serwisie. Zdradzić mogę, że jest to dość lekka i ciekawa gra licytacyjna, w której na początek licytujemy lokomotywy (każda o określonych, zindywidualizowanych parametrach), a następnie doczepiamy do nich wagony (pasażerskie, towarowe, przewożące paliwo, itp.) generując dla naszej firmy coraz to większe zyski. Ciekawym rozwiązaniem jest to, że w grze występuje aż 6 sposobów licytacji, z których w każdej rozgrywce wykorzystywane są jedynie trzy, a każdy z nich wymusza na graczu nieco inną taktykę.
Udane debiuty nowych autorów zdecydowanie cieszą. Równie ważny jest jednak fakt, że również osoby, które wydały swoje premierowe gry wcześniej (przed 2015 r.) nie osiadły na laurach i w zeszłym roku kontynuowały dobrą passę, tworząc kolejne godne polecenia tytuły. Za przykład może tu posłużyć Krzysztof Wolicki, autor wydanego w 2014 r. Pana Lodowego Ogrodu. I w zeszłym roku Krzysztof zdecydował się na zaprojektowanie gry fabularnie opartej na jednej z polskich powieści fantasy, mianowicie Achaja. Tytuł opiera się na mechanikach dice placment, dice manipulation oraz area control i w dużym skrócie polega na takim intrygowaniu przeciwko innym graczom, żeby zdobyć dominację na jak największej liczbie obszarów w Troi. Pełna emocji i negatywnej interakcji pozycja z pięknymi grafikami, tak spodobała się naszej redakcyjnej koleżance Joasi, że dostała ocenę 9/10.
Inny przykład. Wydana w 2010 r. Basilica autorstwa Łukasza Pogody była średniozaawansowaną grą strategiczną dla dwóch graczy. Z kolei Jan Madejski wcześniej stworzył przygodowego Gamedeca czy ekonomiczną grę Vendors. W 2015 r. ze współpracy tych dwóch autorów powstała jednak lekka gra rodzinna – Sawanna. I był to strzał w dziesiątkę. W grze zbieramy drużynę składającą się z pięciu przedstawicieli afrykańskiej fauny i urządzamy sobie wyścigi do wodopoju. Gracz, który doprowadzi nad rzekę dwa ze swoich zwierząt jako pierwszy, wygrywa zawody. Gra opiera się o mechanikę push your luck, gdzie grający rzucają kostkami, a wyrzucone wyniki przyporządkowują do każdego ze swoich pupili. Żeby jednak nie było za nudno, każdy zwierzak posiada swoje zdolności, a zawodnicy mogą się blokować wskakując przeciwnikom na grzbiety. Krótka rozgrywka, wspaniałe wykonanie i ciekawa, wymagająca odrobiny pomyślunku i szczypty szczęścia rywalizacja sprawiają, że dla mnie, mimo sporej konkurencji (Przebiegłe Wielbłądy, Pędzące Żółwie, Mahe czy Żółw i Zając) jest to najlepsza familijna gra wyścigowa na rynku.
Adam Kwapiński z Fabryki Gier Historycznych specjalizował się do tej pory raczej w tworzeniu gier historycznych, chociaż już wydana w 2012 r. Teomachia ujawniła jego zamiłowanie do tematyki fantasy. W zaszłym roku Adam poszedł już jednak na całość wydając pod szyldem Lion Games grę Herosi. Jest to konfrontacyjna gra karciano-kościana, w której walczymy z innymi graczami w czasie rzeczywistym, przy pomocy potężnych magów oraz stworzonych przez nich armii, aż do śmierci wszystkich oponentów. Zaczynamy od budowy drużyny i wyboru czarów, następnie wszyscy symultanicznie rzucamy i przerzucamy kości, aż do momentu, w którym jeden z graczy uzna, że wyturlany układ mu odpowiada i krzyknie „STOP”, po czym przechodzimy do walki, czyli zagrywania i dobierania zaklęć, ataku jednostkami, etc. Jednym taka rozgrywka w czasie rzeczywistym się spodoba innym nie, ale grę na pewno warto sprawdzić, bowiem nie jest to jakaś zwykła, płytka i losowa turlanka, jakiej moglibyście się spodziewać z mojego krótkiego opisu.
Wrocławskie wydawnictwo Badger’s Nest wydało z kolei Rycerzy Pustkowi Marka Mydla. Po niewielkiej dwuosobowej grze taktycznej, jaką było 7 Roninów, tym razem stworzył on ogromną grę przygodową w klimacie postapokaliptycznej Australii. Gracze wcielając się w tytułowych rycerz pustkowi, przemierzają spustoszone tereny kraju słynącego ongiś z misiów koala i kangurów (w grze – heksagonalną planszę), walcząc bądź unikając konfrontacji z obecnymi mieszkańcami kontynentu, jak mutanty, roboty czy gangi ocalałych ludzi. Masa przeciwników czy ekwipunku. Spora liczba pojazdów, którymi możemy się poruszać i wydarzeń, z którymi po drodze przyjdzie nam się zmierzyć, ciekawa mechanika walki. Porządnie zaprojektowany, ociekający klimatem świat. Wszystko to co porządna przygodówka winna posiadać, znajduje się w Rycerzach Pustkowi. Ja osobiście nie grałem, ale podobno Rycerze to absolutny top gier w swojej kategorii, wydanych w 2015 r.
Rzutem na taśmę, już w okresie świątecznej gorączki na półki trafiły również Pingwiny z Madagaskaru Michała Ozona i wydawnictwa Phalanx Games. Gra posiada dwa tryby rozgrywki (rodzinny i zaawansowany). Rozgrywka opiera się na mechanice worker placement. Podczas partii gracze przemierzają lokacje zoo, wykonują misje czy zdobywają fanty, celem pozyskania figurantów, którzy ostatecznie zapewnią nam punkty zwycięstwa. Abstrahując od poziomu gry (w którą do tej pory nie miałem okazji zagrać), muszę wyrazić duży podziw dla Michała za mądre, odważne i zakończone sukcesem negocjacje z DreamWorks nad pozyskaniem licencji do serialu. Niewątpliwie Pingwiny, chociażby ze względu na samą tematykę, mają duże szanse przyciągnąć do gier planszowych sporą ilość nowych graczy.
Godne odnotowania jest to, że jeden z moich ulubionych polskich autorów – Karol Madaj był autorem aż trzech gier wydanych w zeszłym roku – dwuosobowej gry 7. W obronie Lwowa stanowiącej kontynuację serii 111 i 303, Pestka, Drops, Cukierek, będącej edukacyjną grą ekonomiczną dla dzieci, opartą na bajkach Grzegorza Kasdepke oraz Sosab – gry edukacyjnej o generale Stanisławie Sosabowskim. Niestety w żaden z wymienionych tytułów nie udało mi się zagrać, mam jednak mocne postanowienie, żeby w 2016 roku rzeczone zaległości nadrobić.
Inny nasz “autor eksportowy” – Ignacy Trzewiczek – nieco w zeszłym roku odpuścił i nie wydał żadnej nowości (premiera zapowiadanych na 2015 r. Statków Łupów Kościotrupów nie doszła w końcu w Polsce do skutku), zapewne szykując na rok bieżący kolejny wielki hit. Żeby jednak nie było, że się w Portalu nic nie działo i, że Prezes nic nie robił, to na rynku ukazały się drugie edycje Strongholdu, Konwoju i Zombiaków 2 – podobno poprawione i ulepszone. Drugich edycji gier było zresztą więcej, chociażby Dice Brewing od Board & Dice czy zdobywca Nagrody Graczy w 2012 r. – Labirynt: Ścieżki Przeznaczenia od Let’s Play.
Wracając jeszcze do tematyki dwuosobowych gier wojennych to nie wypada nie wspomnieć, że w 2015 r. ukazały dwa inne tytuły osadzone tym razem realiach II Wojny Światowej, których autorami są Polacy – Stawka większa niż życie i Race to Berlin. W zasadzie typowo wojenną grą jest jedynie ten drugi tytuł, Stawka opowiada natomiast o przygodach naszego słynnego serialowego agenta J23. RAJ w swojej recenzji zaliczył grę do cięższych, ociekających klimatem gier przygodowych. Podczas rozgrywki gracze wykonują, określone w założeniach scenariusza, zadania polegające, np. na likwidacji wrogiego agenta, dostarczeniu dowodów dla Gestapo, aresztowaniu członka Państwa Podziemnego. Jeżeli ktoś jest fanem Hansa Klosa i ma wystarczający zapał do przeczytania 40-stronnicowej (!) instrukcji (która podobno nie jest taka straszna jakby się wydawało), to chyba powinien Stawki spróbować.
Rok 2015 to też gry tworzone dla dzieci i … przez dzieci. Roar! Łap Potwora autorstwa Huberta Spali to udana próba stworzenia gry hybrydowej wzorowanej na mechanice Scotland Yardu. Jeden z graczy wciela się tu w potwora biegającego po ulicach miasta (jego zadaniem jest odwiedzenie określonych lokacje), pozostali w ścigających go naukowców (ci mają na celu oczywiście złapać bestię), Urządzenie mobilne wykorzystywane w grze służy tutaj do określania miejsca pobytu monstrum, naukowcy bowiem go nie widzą, a to gdzie się znajduje mają szansę odkryć jedynie po dźwiękach otoczenia, w którym się znajduje. Gra daje naprawdę dużo frajdy maluchom, a przy okazji uczy je rozpoznawać dźwięki, kojarzyć fakty czy optymalizować ruchy przy wyborze drogi.
Z kolei Przez Afrykę od wydawnictwa G3 to próba powrotu do klasycznych planszówek, na których wychowywało się nasze pokolenie, jak Grzybobranie czy Chińczyk. Może doświadczeni gracze znający nowoczesne gry planszowe nie odkryją tu wiele rzeczy godnych uwagi, ale zapewne znajdą się osoby wiedzione sentymentem, które będą chciały pokazać swoim pociechom gry ze swojego dzieciństwa, w nowoczesnej i przepięknej oprawie graficznej. Jako ciekawostkę warto podać, że gra została stworzona przez duet Wiktor Piskorek i Arkadiusz Piskorek, czyli przez ojca i … jego 7-letniego syna.
A na co czekam w 2016 roku? Przede wszystkim na te gry które nie zdążyły ujrzeć światła dziennego w roku ubiegłym, czyli Statki, Łupy, Kościotrupy Ignacego Trzewiczka, Odbudowa Warszawy od Fabryki Gier Historycznych czy rodzinne Byle do Pierwszego ufundowane na kampanii wspieram.to. Ciekawy też jestem gry Mistfall autorstwa Polaka – Błażeja Kubackiego, jednak wydanej do tej pory jedynie w języku angielskim przez rumuńską firmę NSKN Games. No i czekam na kolejne udane debiuty i interesujące gry nowych polskich autorów.