To gra z … 2005 roku! Jakim cudem znalazła się w tym roku na Essen? Cudem odświeżonym 🙂 Ostatnie wydanie – w/g BGG – było w 2007 roku i chyba nie było zbyt piękne. Ponoć nie miało też artefaktów, które pojawiły się w Incan Gold – remplementacji.
Autorami Diamentu są Bruno Faidutti (m.in. Cytadela, Maskarada) oraz Alan R. Moon (m.in. Wsiąść do pociągu, Elfenland).
Można się w nią bawić od 3 do 8 osób. I powiem szczerze, że im więcej tym lepiej. Choć w trzy jest całkiem fajnie, to dopiero przy pełnej obsadzie gra pokazuje co potrafi.
Każdy z graczy otrzymuje kuferek, w którym będzie przechowywał rubiny i diamenty zdobyte w podziemiach – ale pod warunkiem, że je stamtąd wyniesie! Podziemia budujemy z kart – ciągniemy jedną i dokładamy do już odkrytych. Możemy wylosować kartę z określoną liczbą (od 1 do 17) rubinów – wtedy ci, którzy wciąż są w podziemiach podzielą się nimi a nadmiarowe sztuki pozostaną na karcie. Można wylosować relikt, który po prostu wart jest jeden lub dwa diamenty (równowartość 5/10 rubinów) ale dopiero wtedy, gdy samotnie powracający gracz je stąd zabierze. Mogą się też trafić pułapki – o ile będą one różne nic się nie zadzieje. Kiedy jednak wylosujemy pułapkę takiego samego typu jak ta, która już leży na stole – wszyscy tracą swoją zdobycz i w popłochu uciekają niczego nie unosząc z jaskini.
Gra trwa pięć rund a zwycięzcą zostaje osoba, która uzbierała najwięcej diamentów i rubinów.
Fajne to czy niefajne?

Karta “idę dalej” (po lewej) i “wracam do obozu” (po prawej). Gracze w tajemnicy wybierają jedną z kart a następnie wszyscy odsłaniają swój wybór.
To gra typu puch-your-luck. Jeśli ktoś nie lubi tej mechaniki, nie polubi też tej gry. Typowa gra, w której za każdym razem (przed każdym ciągnięciem karty) każdy z graczy musi sobie zadać pytanie czy woli wróbla w dłoni czy gołębia na dachu. Brać te kilka rubinów, które leżą przede mną i wychodzić z jaskini (przy okazji zgarniając też te nadmiarowe rubiny leżące na kartach) czy ryzykować, że nie będzie niechcianej pułapki i zbierać dalej drogie kamienie. Kiedy się wycofać? To gra szczęścia. Ale też blefu, bo bardzo duże znaczenie ma to, czy wracamy z jaskini sami, czy w towarzystwie. Jeśli w towarzystwie – wszystkimi leżącymi na kartach nadmiarowymi rubinami trzeba będzie się dzielić. Nie będzie można też zabrać reliktu. A ci co pozostaną w jaskini będą się obławiać coraz bardziej efektywnie (w końcu jeśli podzielicie 11 diamentów na 7 osób to wyjdzie o wiele mniej niż kiedy do podziału zostaną tylko dwie). Trzeba więc wyczuć moment i “nie spękać” zbyt wcześnie. Ale też nie przekombinować i nie wpaść w pułapkę. A przecież i tak wszystko zależy od ślepego losu.
Jest duża różnica czy gramy w 3 osoby, czy 6 albo 8. Kiedy wszyscy schodzimy do podziemi kamienie dzielimy między siebie po równo. Im mniej uczestników zabawy tym więcej kamieni będziemy mieć przed sobą, a mniej będzie do zabrania w drodze powrotnej. Jeśli jest nas dużo nasz łup jest niewielki i bardzo duże znaczenie ma to kiedy wyjdziemy z jaskini i czy zrobimy to sami. Ale choć gra się inaczej i nieco inne momenty są dla gry kluczowe, to jednak gra się tak samo przyjemnie.
Pewnym mankamentem jest to, że dość często wyłania się lider. Wiadomo, że skoro lider i tak ma określoną sumę PZ zapewnioną, a ja mam ich mniej, to nie ma już znaczenia, czy będę mieć dużo mniej czy tylko trochę mniej. I to wymusza – zwłaszcza pod koniec gry – pójście na całość. A to oznacza, że pozostaje jedynie liczyć na dobry układ kart. A kart pułapek jest naprawdę sporo – ponad 40%. Na 35 kart mamy ich aż 15 (po trzy karty każdej z pięciu pułapek). Więc w zasadzie zdarzają się partie, w których końcówka nie bywa tak emocjonująca jak byśmy chcieli.
Testowałam ją wśród niedzielnych graczy oraz wśród dzieci / młodzieży – i w tej grupie gra ma spore powodzenie. Jest prosta, dynamiczna, młodzi świetnie się przy niej bawią.
Plusy:
+ bardzo proste zasady
+ dobrze napisana instrukcja
+ szerokie spektrum liczebności graczy (od 3 aż do 8)
+ dobra skalowalność i regrywalność
+ krótki czas, gra jest dynamiczna
Minusy:
– duża losowość, co jednak jest charakterystyczne dla tej mechaniki
– dość często zdarza się, że wyłania się lider i rozgrywka nie jest już tak emocjonująca
– kuferki się czasem rozpadają, w zasadzie najlepiej byłoby je podkleić po złożeniu
Ginet: Dużo oczekiwałem od tego tytułu. Waszak jego autorami są Alan R. Moon – twórca mojego ulubionego Wsiąść do Pociągu, i Bruno Faidutti, autor chociażby wcale niezgorszej Cytadeli. Mechanika push your luck też nie zdołała mnie przestraszyć, bo w takie tytuły jak Sawanna czy Celestia grywam niemalże nałogowo. Niestety jedna rozgrywka w Diamant w składzie 5 osobowym wystarczyła, do tego żebym postanowił omijać tą grę szerokim łukiem. Mechanika od początku jest nudna i banalna, a wyłonienie się lidera powoduje, że w końcówce spłyca się ona jeszcze bardziej. Wiadomo, że w ostatniej rundzie, żeby mieć jakiekolwiek szanse dogonić przodującego gracza muszę wbrew logice i konsekwencjom brnąć wgłąb jaskimi, aby wynieść z niej jak najwięcej kosztowności. Wiadomo, że muszą to zrobić wszyscy, którzy chcą pozostać w peletonie pościgowym więc łupów zdobywamy mniej, bo dzielą się one na więcej osób. Wiadomo też, że w końcu ci śmiałkowie trafią na pułapkę i i tak wyjdą z jaskini z niczym. Czyli mamy wybór – wrócić na tarczy lub zginąć (nie całkiem) chwalebnie. Oceny po jednej rozgrywce nie wystawiam, bo mogłaby być ona krzywdząca, ale jakbym miał ją opisać w słowach to powiedziałbym „nie chcę zagrać kolejnej partii”.