Graliście w Hej, to moja ryba? Jeśli tak, to już wiecie sporo o Twardym Orzechu do Zgryzienia. Orzech to, moim zdaniem, ulepszona wersja hitu sprzed lat, w którym pingwinki skakały po krach i zbierały rybki. Tym razem skaczą wiewiórki, po gałązkach i zbierają oczywiście orzeszki. Na podobnej planszy, na podobnych zasadach, ale jednak z większą dozą liczenia i planowania. Może dlatego, że tę “wersję” stworzył autor kilkudziesięciu gier logicznych, wśród których TODZ jest w największym chyba stopniu obdarzony jakąś fabułą.
Trudno rozpisywać się o grze, której pierwowzór jest tak dobrze znany. Oto mamy planszę przedstawiającą rozłożyste drzewo (patrz: zdjęcie poniżej) złożoną z żetonów, które układają się w rzędy i kolumny i na których widnieją orzeszki w różnych ilościach (aż od 1 do 5). Wiewiórki, podobnie jak pingwinki, skaczą sobie po zielonym królestwie w linii prostej, podobnie jak nieloty nie mogą przeskoczyć innej wiewiórki i mogą obskakiwać tylko niezajęte żetony. Ale tym razem zwierzaczki skaczą o tyle pól, ile widnieje na żetonie, z którego rozpoczynają ruch. I tu mamy do czynienia z tym, co różni Orzech od Ryby najbardziej – z liczeniowym planowaniem do przodu. Gdzie skoczyć najpierw, gdzie potem, jak się ustawić – oto stałe pytania błąkające się po wiewiórczej główce. Celem jest oczywiście zebranie żetonów z jak największą sumaryczną liczbą orzechów, a zbieramy te żetony, z których ruszamy. Drzewo, tak jak wcześniej lodowa kra, dość szybko zaczyna się więc przetrzebiać i planowanie optymalnej trasy skoków staje się jeszcze trudniejsze.
Gry różnią jeszcze inne zasady, jak chociażby ta, że można w swoim ruchu odpoczywać zamiast skakać (zabieramy żeton, na którym stoimy i tyle) oraz ta, że można skakać PRZEZ dziury i DO dziury. Takie skoki są jednak okupione oddaniem jakiegoś wcześniej zdobytego żetonu, aby w kolejnym ruchu taką dziurę opuścić. Tej możliwości pingwiny nie miały, w zamian mogły z pomocą dziur “odrywać” kawałki planszy i zagarniać za jednym zamachem wiele żetonów. Jest jeszcze jedno pole specjalne – wierzchołek drzewa, z którego można skoczyć na dowolne pole planszy. Wiewiórki wcielają się wtedy w tytułowe lotopałanki 🙂 A tak! Bo w oryginale tytuł gry brzmi właśnie “Sugar gliders”! Zresztą nawet okładki innych wersji niż polska wyglądają zupełnie inaczej. A wracając do wierzchołka, to imć wierzchołek dodaje grze kolejnego małego taktycznego smaczku.
Gra bardzo spodobała się na świetlicy uczniom ambitnym, lubiącym łamigłówki oraz matematykę. No i mnie. W sensie, że spodobała się mnie, a nie “uczniom lubiącym mnie” 😉 Gra jest na pewno bardziej wymagająca od wesołego i beztroskiego Hej, to moja ryba i – pomimo oczywistych podobieństw – ma inny charakter. O ile HTMR nigdy nie zdołała mnie porwać, o tyle TODZ stanowi już większe wyzwanie, które zawsze chętnie podejmę.
PODSUMOWANIE:
+ wymaga skrupulatnego planowania
+ przyjemna dla oka
+ miła lekcja matematyki i geometrii przestrzennej 😉
– w sumie to taki trochę plagiat