Hannibal & Hamilcar to moja pierwsza „gra z Kickstartera”. Wiadomo na co kładzie się nacisk w reklamie gier fundowanych w tym serwisie: figurki, figurki, po trzykroć figurki, potem super grafiki, gadżety i inne cuda na kiju, a mechanika gdzieś na dalszym planie. Myliłby się jednak ten, kto w podobny sposób postrzegałby Hannibala. Hannibal & Hamilcar nie musi do siebie przekonywać figurkami, bo to remake klasycznego hitu, wcześniej znanego jako Hannibal: Rome vs Carthage, za którym przemawiają 22 lata obecności na rynku (pierwsze wydanie: 1996 r.) i tysiące zadowolonych graczy. Ta strategiczna gra o II wojnie punickiej (218 – 201 p.n.e.), zaprojektowana przez Marka Simonitcha w systemie CDG (card driven game), wspięła się w tym czasie na 14 pozycję rankingu gier wojennych BGG. Nowa edycja stanowi ulepszenie produktu właściwie już doskonałego. Udało się?
Już od samego początku mam poczucie, że obcuję z produktem wyjątkowym. Dedykowane opakowanie kartonowe, przyciągająca wzrok grafika na okładce pudełka, a po zdjęciu wieka – wypraska z dużymi figurkami wodzów. Pod nią trzy grube podręczniki (instrukcja, playbook i księga scenariuszy), karty pomocy, wypraski z żetonami, kilka talii kart, dwustronna plansza… No i kości. Wielkie, ciężkie, kanciaste.
Pierwsze wrażenie Hannibal & Hamilcar robi naprawdę niesamowite. Oczy chłoną piękny design kart, wysmakowaną kolorystykę mapy, palce obracją grube, przyjemne w dotyku żetony. Tak jak bardzo chciałem w Hannibala zagrać, ze względu na otaczający grę nimb legendy, tak pierwszy kontakt z nowa edycją jeszcze ten mój apetyt zaostrzył.
Potem, niestety, w tej beczce miodu wyczułem łyżkę dziegciu. Figurki dowódców, choć klimatyczne, nie stoją stabilnie na stosach żetonów wojska i nie zawsze czytelne są widniejące na nich statystyki postaci. Kostki są tak duże i kanciaste, że aż trudno się nimi turla (zwłaszcza ta największa kość strat lubi zatrzymać się na pierwszej wyrzuconej ściance), natomiast trzy podręczniki nie do końca sprawdzają się w praktyce na etapie poznawania gry (niezbyt poręczny format, miejscami niejasno opisane tutoriale)
No, ale potem zacząłem grać.

Wypraska na figurki oraz dwa pudełeczka z mini-dodatkami, zawierającymi dodatkową figurkę i dwie karty.
Większość wad opisanych wyżej stała się zupełnie nieistotna (poza kostkami, wrrrr! :/) – rozgrywka wynagrodziła wszelkie niedogodności. Już po pierwszych partiach widać, że gra zapowiada się na bardzo dobrą, w pełni zasługującą na miano klasycznej. Lekko różniące się od siebie frakcje, dobrze zaprojektowane karty wydarzeń, dzięki którym na planszy potrafi dziać się bardzo wiele, no i wreszcie wojna – tutaj przejrzyście pokazana jako narzędzie do budowy politycznych wpływów. Tak mi, jak i wszystkim moim współgraczom, grało się do tej pory w Hannibala bardzo, bardzo przyjemnie.
Regrywalność wydaje się znakomita, bo do dyspozycji dostajemy nie tylko dwa możliwe ustawienia początkowe całej kampanii, nie tylko scenariusze, pozwalające nam „wskoczyć” w wybrany moment II wojny punickiej, nie tylko zestaw dodatkowych kart i zasad, które wpływają na rozgrywkę, ale de facto także drugą grę w podobnym systemie, czyli Hamilcara.
Jej współautorem jest Jarosław Andruszkiewicz z Phalanx, wielki miłośnik klasycznego Hannibala. Zresztą, o ile pamiętam, wszyscy członkowie-założyciele wydawnictwa Phalanx są fanami tego tytułu i od poprzedniej edycji zaczęła się właściwie historia tego wydawnictwa. To celem stworzenia spolszczonego wydania gry Hannibal: Rome vs Carthage (2007) zawiązała się grupa Los Diablos Polacos, która później przekształciła się w polski oddział wydawnictwa Phalanx Games, a następnie w wydawnictwo Phalanx.
W Hamilcara jeszcze nie grałem, na razie cieszę się Hannibalem. Z tego co widzę, zasady Hamilcara są nieco bardziej złożone i – jak już pisałem – jest to właściwie osobna gra, swego rodzaju prequel Hannibala.
Pełna recenzja gry już wkrótce.