Ufff, Essen 2010 można uznać za zamknięte. Tradycyjnie, obok zdjęcie zdobytych łupów. Jednak tym razem niepełne, bo gier było za dużo i pozostałe pojechały innym środkiem lokomocji. Tak więc do powyższego zdjęcia trzeba jeszcze dopisać:
20th Century
Bargain Hunter
Bugs
Crows
Days of Steam
Forgotten Island
Liberté
Magestorm
Mr. Jack Pocket
Navagador
Two by Two
Niestety mój pobyt, w odróżnieniu od poprzednich dwóch, widziałem trochę z innej perspektywy i nie miałem kompletnie czasu pograć. Liczbę sprawdzonych przeze mnie gier można zliczyć na palcach jednej ręki . Jednak co się odwlecze to nie uciecze. Nadrobię to teraz. Natomiast postaram się poniżej zamieścić zbiór ultrakrótkich podsumowań, o tym co widziałem lub słyszałem o poszczególnych produkcjach.
Zdecydowanie tytułem, o którym najwięcej mówionio, który wszędzie się przewijał, było 7 Wonders. Stoisko Reposa było przy samym wejściu, tak więc każdy pierwsze co widział na targach to właśnie 7 Wonders. Mnóstwo ludzi chodziło z pudełkami, francuska ekipa otwierała to nowe kartony, gra się sprzedawała jak ciepłe bułeczki. Ale czy faktycznie jest hitem? To trzeba oczywiście jeszcze zweryfikować. bazik mówił mi, że gra jest spoko, ale hitem nie będzie. Zobaczymy.
Dobre opinie zbierała też nowa gra z CGE 20th Century, bazik oświadczył, że najlepsza gra, z tych w które grał. Cóż, też na nią liczę, bo Vladimir Suchy póki co jeszcze nie zawiódł. Osobiście udało mi się spróbować Furstenfeld, nową, dużą produkcję od Friedmana Friese. W tym momencie jestem nią zachwycony, choć mam pewne obawy co do replayability. Niemiecki autor wziął drobne zapożyczenie z jakby odwróconego Dominiona (mamy gotową talię, którą przewiajmy, oczyszczamy ze smieci, tworzymy combosy), ale wprowadził mnóstwo konstruktywnych rozwiązań – system budowania budynków, zmiany cen na rynku i wiele innych atrakcyjnych rozwiązań. Tak więc nie traktujcie tej gry jako Dominiona (i fani i przeciwnicy), bo gra jest w sumie zupełnie inna. Grałem raz, ale bawiłem się świetnie i na pewno jest to kolejny ważny tytuł tych targów.
Co roku nowe dzieło Uwe Rosenberga cieszy się wielkim zainteresowaniem, tak też było i teraz z Merkatorem. Póki co opinie mam tylko z drugiej ręki – Przemka z Lacerty. Dwa razy grał i mówił, że dwa razy nie ogarniał wszystkich możliwości jakie daje gra. Pomysłów na strategie jest podobno mnóstwo. Podobnie jak było i z Le Havre, gra wymaga większej ilości partii, żeby oświadczyć czy to kolejny wielki tytuł tego autora, czy tytuł, który pójdzie po pewnym czasie w zapomnienie.
Navegador, czyli kolejny Mac Gerds i kolejny rondel. Kiedyś bardzo lubiłem jego produkcje, ale w końcu się znudziłem i nie miałem zamiaru go kupować. Jednak dobre opinie yosza i bazika przekonały mnie do niego. Podobno udana, ciekawa pozycja. Pozytywne wrażenia zdobył też London, choć tradycyjnie Martin Wallace pokazał, że o ile autorem jest wielkim, to biznesmenem żadnym. Sprzedawał egzemplarze z własnym autografem o 10 euro więcej, a w sobotę wyczerpały mu się wszystkie egzemplarze Londynu, a później też Age of Industry. London choć wizualnie dla mnie dość brzydki, jest podobno kolejną udaną produkcją bazującą na strasznie ostatnio modnych karciankach, z budowaniem combosów itd.
Tikal II był mocno promowany. Kiesling i Kramer rozdawali autografy na lewo i prawo. Bardzo dużo ludzi w nią grało, ale chyba nikt z polskiej ekipy. Bo nie wiem zupełnie jakie opinie gra zbierała. W Lune próbowano grać, ale bodajże jak melee pisał na forum, po instrukcji nie wiadomo nadal jak w to grać i co chodzi. Dokładnie tak samo jedna z polskich ekip rozłożyła ją, przeczytała instrukcje i spakowała z powrotem. Ale to jednak Stefan Feld, to zaryzykowałem i kupiłem.
Forgotten Island to czysty Pandemic, z niewielkimi zmianami i innym wyglądem. Ja wolę Pandemica, ale moim współtowarzyszom się podobało. Mr. Jack Pocket – zupełnie ignorowałem ten tytuł, jako tradycyjne odcinanie kuponów, a okazal się zaskakująca dobry. Rewelacyjnie oddaje esencje swego większego pierwowzoru i partia zajmuje 10-15 minut, tak więc grasz od razu kilka rozgrywek, zmieniając tylko strony (Inspektor albo Kuba). Famigilia, niegłupia, prosta karcianka, od Friedmana Friese. Proste zasady, szybka rozgrywka, ale frajda jest.
Podczas targów raz udało się złapać przypadkowo stolik i zagraliśmy w Jerusalem. Czysty klon El Grande, ze zwiększoną losowością i zmienionym tematem. Nikomu się specjalnie nie spodobał. Wizualnie tylko nieźle wygląda. Pozytywnie o grze Sobek wypowiadał się kapustka, mówił, że rozgrywka sprawiła mu duża przyjemność. To nowa, mała produkcja od Bruno Cathali. bazik w trochę zakręcony sposób wypowiadał się o Dakocie. Że w innej konfiguracji niż grał, może to być i nawet dobra gra. Że musiałbym jeszcze raz przetestować. Norenberc – to też wiem tylko od kilku zdań wyciągniętych od bazika. Leciutka, podobno mi mogłaby się spodobać. Całkiem ciekawe. Był prezentowany Burgund (inna, nowa gra Stefana Felda), ale chyba nie był sprzedawany, albo sprzedali go już pierwszego dnia. Bo później nie można było go dostać. Nie wiem w sumie jakie zbierał opinie.
Nasze, polskie produkcje cieszyły się dużym zainteresowaniem. Na pewno ludzie krążyli i kupowali, bo widziałem jak nosili pudła choćby Strongholda Undead, K2, Magnum Sal czy Masters of Economy. Zresztą na wszystkich polskich stoiskach kręcili się bywalcy targów.
Póki co tylko tyle, w telegraficznym skrócie. Więcej w kolejnych wpisach i Planszostacji.